Był piękny, słoneczny dzień. 1 września... Nie myślałam wtedy o niczym innym, jak tylko o tym by mieć Ją w ramionach. By jak najszybciej opuściła mury, które przez 70 dni stały się domem. Wychodziła ze szpitala. Widok dzieciaków z plecakami nie nasuwał żadnego wyobrażenia, w sercu nadal panował niepokój, który w tym wyjątkowym dniu wzorowo eliminowała radość. Mieliśmy nasze ukochane Dzieciątko w domu, a ja mogłam stać się pełnoetatową mamą i tym samym piastować najlepszy zawód na świecie.
Dziś piszę do Was jako mama Przedszkolaka, która sama nie może do końca uwierzyć w to, co od kilku dni ma miejsce. Po tygodniu pełnym emocji, po potoku łez - ze stron wielu, jeszcze bardziej doceniam to, co dane mi było przeżyć. Dziękuję Bogu za te najwspanialsze trzy lata. Najcudowniejszy czas w moim życiu. Poległam i nie dałam rady opanować łez zaprowadzając Emi do przedszkola. Jej cudowne rączki tak mocno tuliły mnie w objęciach, że emocje wzięły górę. Były wzloty i upadki - ze strony Mamy i Córeczki. Tata był Ostoją, która dodawała sił. Po obiecującym poniedziałku - nastał ''tragiczny'' wtorek, potem środa. Otuchy dodawały słowa tych, którzy przez najbliższe dwa lata będą na stale gościli w naszej nowej rzeczywistości - pracownicy Przedszkola. Wiecie, Emilka - mimo porannego i przedpołudniowego- płaczu radzi sobie doskonale bez mamy.
Tylko mama nie radzi sobie bez Emilki. Ale poradzimy sobie ;)
Czuję, że to właśnie koniec historii, którą chciałam się z Wami podzielić. Dziękuję za każdy komentarz, za odzew, za każdą wiadomość. Za to, że Wy - którzy tu zaglądacie - staliście się częścią tego bloga, a Wasze historie często odmieniały moje życie. W szczególności dziękuję tym, którzy tak samo jak my - zostali rodzicami NAJMNIEJSZYCH SKARBÓW NA ŚWIECIE. Za otuchę, wiarę, nadzieję. Za to, że często w Waszych historiach widziałam skrawek siebie, maleńką kropelkę ''nas''. Za uśmiech i łzy. Za nadzieję.
Dziękuję Wam - którym zdecydowałam się powiedzieć, że piszę - na bieżąco byliście z nami nawet wtedy, kiedy nasze nastroje zmieniały się ''z dnia na dzień''.
I dziękuję Jej.
Mojej Bohaterce - Emilce. Najwspanialszej Córeczce na świecie.
I Jemu - Wybranemu, Najukochańszemu :)
Żegnam Was porównaniem, które serwuję ''na świeżo''. W ostatnim tygodniu sierpnia wybraliśmy się do Ogrodu Botanicznego. Nie nosiłam na rękach małej Kruszynki, lecz goniłam za pełną energii Trzylatką, która ciągle powtarzała: ''Ale tu pięknie!'' Dlaczego Ogród? Bo to miejsce, do którego udaliśmy się zaraz po wypisie ze szpitala - na pierwszej wizycie kontrolnej w Klinice. Obrazy, jakie wtedy zapisaliśmy w naszej pamięci aż ściskają za serce. Z racji naszego sentymentalizmu, lubimy powracać do miejsc, które tworzą naszą historię. Każda alejka, kwiat, mostek... To wszystko przypominało TAMTEN spacer...
Zaczęło się przedszkole. Dla nas to kolejny etap. Następny rozdział w księdze życia, które zaskakuje nas każdego dnia...
D Z I Ę K U J E M Y !