środa, 4 czerwca 2014

Dzień Dziecka i DKMS

Moje roztargnienie sięga zenitu, dlatego mało mnie to ostatnio. Robię jedną rzecz, myślę o drugiej, a w rezultacie - żadnej nie kończę. Nie mogę zwalić na przesilenie wiosenne (ono chyba najbardziej daje każdemu we znaki), bo za oknem prawie lato. Powodem chyba jest to, że za wcześnie martwię się tym, co będzie i jak będzie, kiedy za trzy miesiące nasza codzienna rutyna ulegnie diametralnej zmianie.
Przedszkole, praca...
Ja z tych, dla których jedna sprawa potrafi być dominantą dla wszystkiego.
Tym razem chodzi o drugą stronę medalu. Nie adaptację Emilki do nowego środowiska, lecz o mnie.
Nie wiem jak poradzę sobie bez Niej.
Tak, ja.
Bez Niej -  c a ł y ranek,  południe, zawsze.  Tak bardzo przyzwyczaiłam się do obecności Emilki na każdym kroku, że egoistycznie zaczynam myśleć o sobie.

Za nami Dzień Dziecka. 
Naszego, ukochanego, jedynego.
Dzień, w którym - jeszcze bardziej - dało się zauważyć pęd czasu, dla którego każda mama potrzebuje chyba odrębnej miary. Uśmiechnięta buźka naszej Dzieciny nastrajała optymistycznie każdego, kto z nami przebywał w tym wyjątkowym dniu.

Właśnie w niedzielę, mieliśmy okazję być na organizowanych już po raz 23. Dniach Niepołomic. Święcie naszej gminy, które co roku przyciąga tłumy. Stałą atrakcją jest wesołe miasteczko z Czech, występy, konkursy, mnóstwo imprez kulturalnych - w tym koncerty i wystawy. Z całej gamy atrakcji wybraliśmy te klasyczne, lecz dające mnóstwo satysfakcji. Wystarczył park, w tle muzyka, ''nasza paczka'' i biegająca Emilka, która miała wielką uciechę, kiedy bombardowała chłopców pistoletem na bańki mydlane. Nasza Córcia była oczarowana widokiem wesołego miasteczka, lecz w efekcie był to tylko słomiany zapał. W dziecięcym pociągu towarzyszką musiała być mama, a dmuchany zamek był najlepszy przy wejściu - grunt, że dało się skakać, nie ważne, że nie w środku. Chyba za dużo nowości, a do tego, co nieznane nasza Córcia podchodzi z dużym dystansem. Stowarzyszenie Motocyklistów zorganizowało specjalną wystawę swoich pojazdów dla dzieci, wiec Tatuś nie pogardził tematem, i bez chwili wahania usadowił  swą Pierworodną na maszynie, która na mamie nie robiła żadnego wrażenia, choć całe show było świetne.
I jeszcze jedno. Udało mi się zrealizować to, co od pewnego czasu miałam w planach - zgłosiłam się jako potencjalny dawca komórek macierzystych do fundacji DKMS. Tak niewiele potrzeba. Przeprowadzono wywiad, wypełniłam formularz, zrobiłam wymaz.
Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie się Ktoś, komu będę mogła pomóc.
Tak prosty gest, a może zdziałać tak wiele. Dać życie, zdrowie.
To samo zrobił Mąż, nasi kochani znajomi. Emilka biegała wesoło, dopingując mnie swoim uśmiechem i zaczepkami (Drogie Mamy, wiecie dobrze, że niekiedy wyczynem staje się wypełnienie jakiegokolwiek dokumentu w obecności potomka).
Ukradkiem zerkałam na Nią i wiedziałam, że WARTO.
I że to dobra decyzja.



10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. :-) Przynajmniej raz cieszę się z tego, ile ważę;)

      Usuń
  2. DKMS ciągle myślę i ciągle coś. A Wasz Dzień dziecka widać, że udany super. Pisałam u siebie pod komentarzem Twoim, ale może nie widziałaś. Dostałaś maila ode mnie wysłany na blogowy adres, a nie na ten, z którego mi pisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :* Tak, zorientowałam się - oczywiście po czasie.
      Odpisałam:*

      Usuń
  3. Zdjecie na motorze jest mega. Z ta mina Emilka wyglada jak zawodowy motocyklista.
    Gratuluje decyzji odnosnie DKMS. Sama chcialam sie kiedys zarejestrowac, ale niestety odpadam ze wzgledu na niska wage ciala.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super sprawa z DKMS, a Emilka jak zwykle zachwyca:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W czlowieku fajne jest to, zs szybko dostosywuje sie do nowych sytuacji. Dasz rade Mamuska... ;)

    OdpowiedzUsuń