W ''Donaldzie'' - oczywiście.
Z racji tego, iż kwestia ta dotyczy poniekąd odżywiania dzieci, a temat ów bardzo drażliwym jest - mam opory.
Pisać czy nie pisać? Oto jest pytanie.
Narażam się na lincz, choć postawa mej Dziecinki raczej wymaga pochwały.
Zabrałam dziecko do McDonalda. Kiedyś.
Przepraszam - zabraliśmy.
My, rodziciele.
Tym sposobem czuję się raczej współwinna.
Kiedy jesteśmy w trasie - a tak niekiedy tak bywa - i mały głód stopniowo kapituluje, bo wielki sprytnie zaczyna zajmować jego miejsce, pojawia się światełko w tunelu. Zawsze ono, jedno, niezmienne.
Wygrywa ze zdrową żywnością, która - mimo że - obecna w naszym menu - przegrywa z mocnymi postanowieniami, z wykładami pani od warsztatów psychologicznych (na studiach miałam to''szczęście'', że nasłuchałam się sporo o sztucznej żywności - ''nawet pomidor w Donaldku sztuczny'' (choć mój kierunek ''nijak'' miał się do wiedzy o odżywianiu). I zaczęłam się bać.
Dumam tak, zarzekam się i mówię: STOP. NIGDY WIĘCEJ.
Ale znowu gdzieś jedziemy. I znowu przy drodze ON. Kusiciel jeden!
Pamiętam, a nie byłam jeszcze wtedy mamą, spacerowaliśmy. Ja i mój chłopak, obecny mąż.
Obok nas - tatuś z synkiem. Na moje ''tamtejsze'' oko - mały w wieku około 9-ciu miesięcy.
Wózek, synuś, tatuś. Spacerek i... frytki z ''Donalda''!
Ja: - Widziałeś? On daje dziecku frytki. Jak może dać dziecku frytki? Przecież dzieciom nie powinno dawać sie frytek! Boże, co za ojciec! Ci ludzie są nienormalni.
Daniel: - No. <uśmiech, który mówi: też kiedyś dasz>.
......
Donad. Ja, Daniel, Emilka. Zestawik dla dzieci. Mama w napięciu. Czy ktoś mnie widzi? Jestem w Donaldzie. Z dzieckiem. Zaraz usiądziemy, będziemy się faszerować. Byle szybko, byle jak najkrócej. Byle nikogo nie spotkać.
O nie! Jakaś babcia obok. Zerka na nas. Może mi się wydaje?
Tysiąc myśli. Co ja tu robię?
Co ze mnie za matka?
Nigdy więcej.
Emilka otwiera domek. Frytki, nuggetsy, zabawka...
- Oooo.... jabłuszko!!!
I ta moja Dziecinka bierze się za to jabłko.
- Czekaj, mama umyje.
Potem dostrzega zabawkę. Podoba Jej się. Nie chce frytek, nugetsów.
Pochłania jabłuszko.
Zjada. Sięga po zabawkę. Podoba Jej się!
Uff...
Ciut lżej na sercu.
My ladujemy w McDonaldzie raz na miesiac lub dwa. Podobnie jak Ty mam wrazenie, ze wszyscy sie patrza na mnie co ja tu robie z takimi malymi dziecmi. Chlopcy podobnie jak do Emilki nie chca frytek ani nuggetsow, a ??? Szymon uwielbia rodzynk, wiec zawsze kupujemy mu z 3-4 opakowania. Mikus twarda sztuka wypija polowe mojego milkshake'a. Chlopcy wiec za fast foodem nie przepadaja, chociaz dobrej pizzy tak latwo nie odpuszcza :)
OdpowiedzUsuńTak, coś w tym jest. Kiedy jakaś mama pojawia się w Donaldzie, czuje się jak na celowniku:)
Usuńnie rozumiem? co TY się tak stresujesz?? gdybyś codziennie na wszystkie posiłki podawała dziecku dania menu z MC... no to rozumiem. ale czasem, od święta?? myślę że dziecko Wasze będzie żyło bez szkody na zdrowiu. Ątusia w swoim krótkim życiu była jak dotąd raz w MC z nami, bo wychodzę z założenia, że muszę pokazać dziecku, że wszystko jest dla ludzi. z umiarem. chciałabym uniknąć sytuacji, kiedy nasze Dziecię na widok Donalda tupie nóżkami z podniecenia, i gna tam szybko aby rodzice nie widzieli. idziemy z nią razem. wiesz...gdyby ktoś zwrócił Tobie w MC uwagę na to, jak karmisz dziecko to chyba nie halo trochę? my idąc z Ątusią, wtedy chyba jakoś roczną, daliśmy jej do spróbowania frytkę czy nuggetsa. zjadła-żyje. nikt uwagi mi nie zwrócił i ja też nie czułam się winna że dziecko w MC z rodzicami próbuje takie niezdrowe.
OdpowiedzUsuńJakiś tam stresik mam, typu wyrzut. No, ale myślę podobnie wszystko jest dla ludzi, a z umiarem nie zaszkodzi...
UsuńDobry McD od czasu do czasu nie jest zły. Ja powiem Ci tak znam McD od kuchni pracowałam w nim z 5 lat i zapewniam Cię, że wszystkie gadki typu, że pomidor jest sztuczny, a mięso jest z kopyt i skór to czyste mrzonki. Sama podczas pracy w McD odwiedziłam produkcję żywności dla McD. Dostawcy współpracujący z McD to nie jakieś firmy krzaki, a duże znane firmy jak Danon, który dostarcza mieszankę do lodów i shaków i to mleczną, a nie jak często bywa w punktach z lodami, lody rozrobione z proszku z wodą, ser dostarcza Hochland, sosy Develey. Dwa w McD są ściśle przestrzegane zasady z ważnością produktów dopiero co przygotowanych i tak usmażone frytki mogą w podgrzewaczu leżeć 7 min, potem do kosza, to samo z kanapkami w Binie(w ladzie grzewczej) mogą leżeć 10 min, to samo usmażony nuggets w podgrzewaczu 20 min. Codziennie rano kalibrowane są grille, na których smaży się mięso by i mierzona temp samego mięsa by zawsze miało tą samą temp, pomiary temp smażenia we frytownicy i wiele, wiele innych. Więc ja znająca od kuchni nie widzę nic złego by dać dziecku raz na jakiś czas coś ze złotych łuków dla mnie to lepsza alternatywa w podróży niż hot-dog.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyczerpujący komentarz. Uspokoiłaś mnie trochę, ale o tym pomidorku to na serio tak słyszałam, lecz starałam się zdystansować do yej wiedzy:)
UsuńU nas mimo, że we dwójkę z małżowninką McD znając od kuchni tam się poznaliśmy nasza Lulcia nie przejawia zainteresowania jedzeniem ze złotych łuków, mimo, że powinna mieć status dziecka McD :)
OdpowiedzUsuń:-))) Status dziecka McD, ale mnie rozbawiłaś.
UsuńA ja moim dziewczynkom dałam tylko frytki z Donalda ale nie chciały jej jeść. Kiedyś sama uwielbiałam to miejsce ale ostatni raz byłam tam jeść hmmm może 2 lata temu. Czasem wpadam po loda ale to tak w biegu, a lód o nie takie śmieciowe jedzenie :)
OdpowiedzUsuńJa lodów z Donalda akurat nie lubię:-)
UsuńJeszcze wracając do McD a będąc w McD na zestawie otrzymaliście książkę. Bo jest akcja do zestawu rodzinnego książka tu szczegóły:
OdpowiedzUsuńhttp://babyonline.pl/akcja-mcdonalds-czytam-sobie-ksiazki-dla-dzieci-wraz-zestawami,restauracje-galeria,3311,r3.html
O, dzięki! Zaraz zerknę!
UsuńBądź sobą. Nie słuchaj ani głosów za, ani przeciw. Przecież sama wiesz co dobre dla Emilki :). Napisałaś, że masz wyrzuty ok, rozumiem bo też bym miała. Już widzę te frytki smażone w głębokim tłuszczu brrr. Na szczęście od jednego razu się nic nie dzieje, a Emilka ma świetne nawyki żywieniowe.
OdpowiedzUsuńDzięki, no mam nadzieję, że jak Emi dorośnie to nie będzoi wzdychać do takich miejsc:-)
UsuńMyślę że nie powinnaś się tym przejmować. Mówią że wszystko jest dla ludzi tylko z umiarem. Ja czasem robię frytki, sama kroje ziemniaki i fik do oleju :o) McD jeszcze z Szymkiem nie zaliczyliśmy, ale nie znaczy to że jestem przeciwna, i nie patrzę dziwnie na rodziców w McD każdy robi i je to na co ma ochotę :o)
OdpowiedzUsuńTakie domowe frytaski są najlepsze:)
UsuńUwielbiam:)
Ja;)
Szczypta ma racje. Tez znam McDonald z tej strony. Pracowała tam moja kuzynka. Xavier miał niecały miesiąc a już był w McDonaldzie oczywiście rekreacyjnie hihihi
OdpowiedzUsuńPocieszyłyście mnie, Dziewczyny:)
Usuń