wtorek, 24 września 2013

Pampers odkryty na nowo:)

Post z serii - tylko dla ludzi o mocnych nerwach:)

Przyznaję się ''bez bicia'', że jestem roztargniona, że ostatnio głowa  i ciało tworzą jakby dwie odrębności. Ciałem tu, a duchem... Bóg jeden wie:) Nie przeczę, że ze mnie matka. Matka-panikara. I jakby tak związać jedno z drugim -  wyjdzie całkiem niezły misz-masz.

I tak - pewnego wakacyjnego dnia - dałam upust swojemu opanowaniu, które śmiem w tragicznych chwilach zachowywać.
I tak z roztarganego pampersa, zrobiło się skroplenie moczu...
Założę się, że ktoś, kto teraz to czyta, myśli sobie, że w mym organizmie nastąpił chwilowy brak kofeiny tudzież podobnego trunku, który pomaga wskrzesić pracę organizmu, czytaj: mózgu.

Byłyśmy na placu zabaw. Emilka wesoła, choć wydawała mi się jakaś blada. Postanowiłam, że wrócimy do domu. Mała co pewien czas chciała iść na nóżkach, dlatego pomagała pchać wózeczek mamie. Szłyśmy  spokojnie, choć - niespodziewanie - coś wyrwało mnie z błogiego nastroju. Nagle zauważyłam, że coś jakby sypało się z pampersa Emilci. Na dodatek spostrzegłam pełno dziwnych kuleczek we wózku. Wzięłam chusteczki nawilżające i przetarłam pupkę Emilci. Pierwszą moją myślą było to, że może coś z pampersa wylatuje, ale po ''dokładnym'' obejrzeniu nie znalazłam żadanej dziurki w pieluszce. Emilka zaczęła się niecierpliwić, więc z powrotem założyłam pampersa na swoje miejsce. Upłynęło kilka minut i... znów to samo! Jakieś dziwne, mokre kulki. Zadrżałam i czym prędzej udałam się w stronę domu. To nie z pampersa, to z... Emilki wylatuje. Serce zaczęło walić jak szalone, a w głowie kłębiło się tysiąc myśli. 
Otwieramy bramę. Jesteśmy na podwórku. Wyciągam Emilkę z wózka, a siedzisko spacerówki nie dość, że pełne przeźroczystych kulek, to na dodatek całe mokre. Czuję, że zaraz zemdleję, wołam moją Mamę i oznajmiam Jej, że Emilce coś się dzieje, że jest chora, że coś dziwnego wylatuje Jej z pampersa, że chyba sika jakimś skroplonym moczem, że jadę na pogotowie, żeby Tata mnie podwiózł, że dzwonię do Daniela ( Mąż jest w pracy). Jestem cała roztrzęsiona. Emilka wyczuwa, że ''coś się dzieje'', pyta:

Co się dzieje? Co się dzieje?

Jej oczka wypełniają się płaczem, jest poddenerwowana. Biegam jak szalona po domu, pakuję torbę, dzwonię do Daniela. Jest przerażony, mówi, że zaraz przyjeżdża z pracy. Cały dom ''stoi na nogach''. Ogarnia mnie wszechobecna panika. Powstrzymuję łzy, serce łomocze jakby zwariowało. Przebieram Emilkę, cała drżę. Boże, co się dzieję? Tylko nie to. Nic nie może się stać mojej Emilci. Czuję, jak łzy napływają mi do oczu. Tata gotowy, wyciągam fotelik, a moja Mama mówi:

A pokaż tego pampersa, może weź go ze sobą, by lekarz zobaczył.

Pędzę w stronę korytarza, łapię za pampersa, a z niego ... wysypują się tony przeźroczystych kuleczek...
Pokazuję Mamie, patrzy na mnie jak na kosmitkę...
Pampers się naderwał, nic się nie dzieje. JEST dziura. To nie skroplony mocz, tzn. Emilka nie sikała kulkami...
Mój Boże...
Czuję, że zwariowałam. Dzwonię do Daniela, wyjaśniam, wszystko odwołuję. Mąż sprawia wrażenie jakby nie wiedział, co ja mówię;-) 
Emilka idzie z Babcią na spacer, jest już spokojna.  Siadam  na krześle, nadal drżę...
Kurcze co się ze mną dzieje? Czy to zdarzyło się naprawdę? 
Gdybym pojechała na to pogotowie, lekarz zapewne pomyślałby, że ''ktoś tu nie jest normalny''. 
Emilka ma dwa latka. Matka nie wie jak wygląda pampers w środku. A kulki to chyba pochłaniacz wilgoci -  z tego co zdążyłam się zorientować. 
Mijają kolejne godziny, a ja nie mogę się uspokoić. Nie wiem czy moje zachowanie było sprawką wrodzonego panikarstwa, czy ''szpitalne'' przejścia dały o sobie znać, czy - po prostu - oszalałam.
Nie wiem. Wystraszyłam się na maksa. 
Daniel wrócił z pracy. Zdenerwowany, ale i wystraszony. Najważniejsze, że nic się nie stało - rzekł. 
Skrupulatnie, kilka razy opowiedziałam mu całe zajście. 
Nie szybko ''buchnęłam'' śmiechem:-)
Wstyd. Cała płonę, nie tylko gdy się na mnie patrzy, kiedy przedstawiam powyższą historię innym, ale i gdy ...tylko o tym pomyślę.

''M'' jak matka, ''w'' jak wariatka.

P.S. Jeśli Ktoś doświadczył czegoś podobnego - pocieszy mnie niesłychanie, jeśli wspomni o tym :-)
Hmm.... Zastanawiam się, ile jeszcze przed nami? Takich wybryków Mamy, które postawią cały ''dom na nogi'' - rzecz jasna. Obnażyłam się totalnie, ale być może moja - 'na pozór zabawna' historia - da Wam ''coś'' do myślenia. A w skrócie: nie ważne co ''dziwnego'' zrobiłyście/ pomyślałyście, i tak moje zachowanie jest chyba szczytem roztargnienia...

Jestem normalna, zapewniam wszystkich;)





7 komentarzy:

  1. Ja ostatnio chodzę przemęczona i nie raz razem z brudnym praniem wstawiałam także 'brudne' pampersy. Czytając twój post wiedziałam doskonale,że to z pampersa :) ach, nie jesteś jedyną Mamą,która panikuje.Jeśli coś się dzieje chłopcom pierwsza myśl jaka mnie nachodzi to ściągać M. z pracy... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-))) No ja także - zaraz do Męża alarmuje. Tylko teraz boję się sama siebie - po tej akcji:))))

      Usuń
  2. Hehe drugi raz czytam ta historię i strasznie mnie bawi, chodź kochana nie dziwię się że wpadłas w panikę, mnie też kiedyś tak pampers pękł i kuleczki się potoczyły ;) ech ta nasza Justys :))

    OdpowiedzUsuń
  3. To mi poprawiłaś humor się uśmiałam ja od razu wiedziałam, że te magiczne kulki z pampersa, ale są takie chwile kiedy wariujemy i każda z nas to przeżyła. Teraz mi trudno sobie taką sytuacje przypomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ten post - po głównie na poprawę humoru - dla innych oczywiście:D

      Usuń
  4. heheh, mamy juz to do siebie maja, ze panikuja (a mamy wczesniakow dwa razy) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak Ewuś, ale mam ''jakiś niesmak'' po tej przygodzie:)

      Usuń