piątek, 27 września 2013

Na szpilkach


Były zachwyty nad świecidełkami mamy, noszenie torebek, bransoletek, nieposkromiona chęć, by pazurki przybrały neonową barwę, by Babcia użyczyła swój zegarek, a  Ciocia wisiorek z krzyżykiem. Moja mała Dama postanowiła, że pora na zmiany. Konkretne zmiany. Moje oczy o mało nie dostały wytrzeszczu, kiedy Emilka postanowiła, że przemierzy korytarz w butach mamy. Nie były to domowe papcie -   z tymi ''zbratała się'' już znacznie wcześniej, ale czółenka - na obcasie. Zaczęło się - jak zwykle - od mojego NIE, a skończyło na tym, że prowadziłam ''za rączkę'' moją Dziecinę, która  z nieposkromioną radością paradowała po całym domu.  Gdybyście tylko widzieli Jej uśmiech... Albo Ja tak wariuję na punkcie mojej Córeczki, albo Ona naprawdę czaruje. Pomyślałam, że to pewnie jednodniowa zachcianka i szybko Emilci przejdzie fascynacja obcasami. 
Myliłam się.
Myliłam do tego stopnia, że nie pomogło chowanie. Moje dziecko normalnie ich szukało! 
Minęło kilkanaście dni. Byliśmy w pokoju: Daniel, Emilka i ja. Mała się bawiła, a nasza rozmowa dotyczyła czekającego nas wkrótce ślubu znajomych. Postanowiłam, że po raz już drugi ( po niefortunnym pierwszym razie), podejmę wyzwanie i na ślub Gosi i Gabrysia pójdę w czarnych szpilkach, które zalegają od trzech lat w mej szafie. Przyznaję się: w szpilkach, to ja chodzić nie umiem - nie dłużej niż 15 minut, jak to zdążyli policzyć zgromadzeni na minionym Sylwestrze. Wyciągnęłam owe szpile z szafy, delektowałam się ich widokiem, ponarzekałam trochę do Daniela, że nie chodzę w nich, że ładne, że każdy - jak okazja - wysokie buty. Mąż, z racji wiadomych - poparł mnie w 100%. Przymierzyłam, przeszłam się po pokoju, o mało się nie zabiłam...
I nagle stało się to, czego nie przewidziałam. Emilka oderwała się od absorbującej Ją wcześniej czynności i zauważyła - nie mnie, ale buty.
Typowy dla Niej uśmieszek, kilka słów błagania i co?
Ubrała i przeszła się po pokoju! Buchnęliśmy śmiechem.

Widzisz, Emilcia umie chodzić na szpilkach - lepiej niż mama. - skomentował Daniel.

Płakałam ze śmiechu. A Emilka???
Kąciki Jej ust drgały. Śmiała się, a ja czym prędzej szukałam sposobu, by schować buty, które stały się nowym obiektem westchnień mojej Księżniczki.





Emilia Maria I
Moja ''Gangama''
Nie o tych bucikach był post;) W takich - na szczęście- Mama potrafi chodzić:)

4 komentarze:

  1. hehehe ale ta Wasza Emilka aparatka :) zdjęcie nr.1 rozwala :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O widzę że nawet mamy buty znalazły nowego nabywcę:P
    Pozdrawiam i zapraszam do nas http://memoriems.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas buty mamy są najlepszą zabawą, a sztukę chodzenia w szpilkach ma już Luli opanowaną do perfekcji wrodziła się do mamy, zresztą ona uwielbia siedzieć w szafie i bawić się butami, a ja uwielbiam szpilki i chodzę w nich często bardzo. Rosną nam strojnisie, takie małe, a już podbierają nam z szafy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na konkurs - na moim blogu do wygrania super pieluszka Wielorazowa!!

    OdpowiedzUsuń