środa, 16 kwietnia 2014

Akcja adaptacja

Przedszkole, pierwsze zebranie. Problem adaptacji oraz kwestie organizacyjne.
Może ktoś pomyśli, że panikuję, ale...
Ja naprawdę panikuję.

- Misiek, Ty  będziesz bardziej ''beceć''. - powtarza Mąż.

I śmieję się z Jego przewrotności, podziwiam dobry humor, lecz coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mój chłop ma rację. Biorę pod uwagę, że tak może być, a wiadomo - być tak nie może.

- Nie chcemy widzieć płaczących rodziców. - powiedziano na zebraniu, a ja...?

Byłam przekonana, że ktoś właśnie lustruje moje myśli.
Bo chyba błyszczących oczu nie zauważyła?

Siedziałam jak struta. Radosna, pełna ciekawości, lecz w duchu gdzieś przestraszona.
Z natury nie lubię nowości, porządkuję swoje życie według gdzieś tam wcześniej utworzonych schematów. Rytmicznie i przewidywalnie.  Ma być czarno lub biało. Jak wiadomo - nie zawsze tak jest.

Ostatnio łapię się na tym, że wizja przedszkola urasta w moim myśleniu do gigantycznych rozmiarów.
Wielka zmiana, która za niedługo nas czeka. Może mam za dużo czasu na myślenie?

Obiecałam, więc się podzielę. Z pozoru banalne, lecz niezwykle cenne wskazówki, które przekazano nam na zebraniu w przedszkolu. Czynności i zachowania, dzięki którym w prosty, ale skuteczny sposób pomożemy naszym pociechom w adaptacji, w tym nowym acz obfitującym w wiele pozytywnych wrażeń miejscu:

- Mówmy o przedszkolu z radością, entuzjazmem. Niech dziecko wie, że opowiadamy o czymś, co i w nas wzbudza same dodatnie odczucia. Budujmy aurę pozytywnej tajemniczości.

- Nigdy nie straszmy przedszkolem. Nie pozwalajmy na ''rodzinne dyskusje'', które zawierają w sobie pytania: czy będzie chodzić?, czy zostaniesz bez mamusi? itp. 

- Wraz z dzieckiem kompletujmy wyprawkę przedszkolną. Niech maluch wie, że sam może o czymś zdecydować.

-  W miarę naszych możliwości - zapoznajmy dziecko z obiektem - placówką, do której pójdzie. Opowiadajmy o tym miejscu, wybierajmy się na spacery, by dziecko zaznajomiło się z okolicą.

-  Dbajmy o więzi koleżeńskie, wzmacnianie kontaktów towarzyskich - odwiedzajmy place zabaw, sąsiadów, miejsca, które nie są związane z naszym miejscem zamieszkania, ale mogą pomóc w późniejszej adaptacji przedszkolnej (na zebraniu wspominano o zamkniętych centrach dziecięcych/ placykach wewnętrznych - typu ''Kulkowo''). Zostawiajmy dziecko ze znajomymi - niech wie, co to rozłąka nie tylko z mamą i tatą, lecz także babcią i dziadkiem.

- Starajmy się już teraz (i tak podświadomie to robimy) zwracać uwagę na to, by dziecko: czekało na swoją kolej - pozwalało dokończyć zdanie, czynność, umiało współpracować itp., tłumaczyć po co pójdzie do przedszkola, uczyć samodzielności (samo je, ubiera się, korzysta z toalety).

- Ważne jest, by dziecko - będąc już w przedszkolu - miało jakąś namiastkę domu. Najczęściej jest to ulubiona maskotka. Sugerowano, że można obkleić szyję misia obrożą, na której będą widniały fotografie mamy, taty. Niech dziecko ma blisko siebie tych, których kocha. Ponadto, sugerowano, by przy dziecku ozdobić Jego portret i włożyć np. do portfela. Niech wie, że zawsze jest z mamusią, tatusiem - i o Nim pamiętają.


I to chyba tyle, co zdążyłam zapisać w małym kajeciku i czeluściach mojej pamięci.

W dniu dzisiejszym - bez żadnego castingu - mamy pierwszego kandydata na towarzysza przedszkolnego. Szanowny Pimpuś wiedzie prym. Emilka czekała aż mama przygotuje wszystkie akcesoria (robiłyśmy pisanki, relacja następnym razem) i bawiła się maskotką - pieskiem. 

- Idziemy do przedszkola, Pimpuś. Wiesz? Pójdziesz ze mną?

I postawiła na ziemi Pimpusia. Oryginalnego, wyjątkowego - z niepowtarzalną smyczą - bo z maminej starej torby. A mama się ucieszyła, bo bez żadnego przymuszenia - zasugerowania trasy spacerowej - Emi postanowiła, że pójdzie z Pimpkiem właśnie do przedszkola.





14 komentarzy:

  1. Jedna ze wskazówek jaką ja usłyszałam to taka żeby Szymka do przedszkola odprowadzał tata, ponoć dziecku łatwiej pożegnać się z tata niż mama. Ale jakoś sobie nie wyobrażam żeby w takim ważnym dla nas dniu mnie zabrakło :-)
    Pewnie obie będziemy ryczeć, a nasze szkraby będą dobrze się bawić. Doskonale Cię rozumie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, również nie wyobrażam sobie tego, że to nie ja odprowadzałabym Emilkę:)
      Nawet nie pisz o tym ryczeniu;) nie ma takiej opcji:)))
      Popłaczę sobie noc ''przed''.:)
      Cieplutko pozdrawiam!!!

      Usuń
  2. Kurcze mnie też to niedługo czeka. Nie wiem jak ja to przeżyję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pamiętam pierwszy dzień kiedy odprowadziliśmy Lulcię do żłobka. Mama się poryczała i szybko nawiałam by dziecię me nie widziało maminych łez, tata dał radę bo to w końcu facet, z każdym dniem było lepiej. Najgorsze były dni kiedy słyszałam, że płakała, dopiero na dobre odetchnęłam, gdy przestała płakać i zaczęła jeść, a dziś na skrzydłach biegnie do żłobka. I u Was będzie dobrze, musi być !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, ze ja tez najbardziej chyba boje sie, ze Emilka bedzi bardzo plakac, a wtedy ja nie wytrzymam.

      Usuń
  4. Ja tez pamietam juz pierwszy raz i pamietam jak bardzo przezywalam... a teraz? z radoscia ich oddaje,a Oni pomimo,ze zegnajac sie z Nami zawsze sie rozplacza to odbierajac ich nie chca wracac do domu. U Nas jest troche ciezej,bo chlopcy chodza tylko raz w tyg. Na pewno latwiej by im bylo gdyby chodzili codziennie... bedzie dobrze Mamuska!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj Maz zartuje, ze my tu sie tak stresujemy,a Emi jak juz pojdzie, to nie bedzie chciala wychodzic.

      Usuń
  5. Fajne wskazówki, Justyś ja wierze, że będzie dobrze bo Emilka jest bardzo mądrą dziewczynką.
    A Ty matka przestań tak panikować !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry wieczór. ja jestem już po dwóch "razach" posyłania dzieci do przedszkola,jest to fajna sprawa na prawdę,dla Emilki to same korzyści,nie da się zrobić, żeby było tak jak chcemy,moje dzieci pierwszego dnia zostały bez płaczu,po tygodniu co rano były łzy,trzymanie za rękaw,ale niestety trzeba było szybciutko zostawić i odejść,bo im dłużej się tam stoi i czeka tym gorzej dziecku,moje oczęta zaraz po odejściu tez się nie raz zaszkliły...na szczęście to już za mną :) wiem tez,ze często dzieci płaczące przed naszym odejściem są tulone przez panie przedszkolanki a po odejściu rodzica odsyłane są to kącika,aż się uspokoją,....dużo siły i wytrwałości bo będzie potrzebna :):) pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ostatnio uświadomiono mi to, co Pani napisała, że nie zawsze dziecko, które nie płacze w pierwszy dzień, nie zacznie płakać w następnych tygodniach..Ach...
      Pozdrawiam cieplutko i zazdroszczę - że Pani dzieciaki mają to już za sobą.
      Czuję, że będę czatować przy przedszkolu przez pierwsze dni spodziewając się nagłego alarmu;)

      Usuń
  7. U mnie też wizja przedszkola urosła do potwornego koszmaru gdzie będę musiała zostawić mój skarb na pastwę losu i ukrywać się gdzieś pod oknem, żeby sprawdzić czy krzywda mu się nie dzieje. Mąż oczywiście wyśmiewa wszystkie moje obawy ale mi tam po głowie ciągle kołaczą jakieś czarne wizje. Ehhh matki tak mają niestety i dlatego z całego serca dziękuję za wskazówki muszę zacząć nastawiać najpierw siebie pozytywnie a potem zabrać się za syna:) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja dziękuję, bo widzę, że nie jestem sama:) A to budujące i pomocne:)
      Cieplutko pozdrawiam! Trzymam kciuki!

      Usuń