czwartek, 19 grudnia 2013

Ciastko, ciastko, hej ciasteczko!

Zanosiło się na debiut w ''pierniczeniu'', skończyło na ciasteczkach imitujących świąteczne faworyty.
A to wszystko za sprawą mojego - że tak powiem - przeoczenia.
Wszyscy mają pierniczki, mam i ja - pomyślałam, gdy zobaczyłam blogowe galerie pełne smakowitości, które nie tylko rozpływają się w ustach -  dopieszczając kubki smakowe, ale też doskonale, a wręcz bajecznie, wyglądają na świątecznym drzewku. Dodatkowo, wujek Google podpowiedział tysiące inspiracji i pomysłów.
Oczyma wyobraźni zobaczyłam to, co już dawno chciałam by doczekało się realizacji. 
Ja, Emilka i wspólna produkcja ciasteczek. 
Nie lada wyczyn - powiem Wam.
Nie chodzi o to, że nie pieczemy. Mama ma kilka przepisów na wypieki, które są kopiowane przed każdą imprezą. Wszelkie nowości mile widziane, a takimi właśnie miały być pierniczki.
Miały, bo mama nie doczytała, że ciasto musi leżakować, najlepiej kilka tygodni;/
I kolejne pytania, które wcześniej kumulowały się w mym umyśle - doczekały się odpowiedzi.
Tak, tak, już nie dziwi mnie fakt, że większość ''pierniczy'' w listopadzie lub na początku grudnia ;-)
A mama Mi pomyślała, że zacznie na tydzień przed Wigilią i będzie.
Z nieba spadły mi przepisy na ciasteczka, które -  może nie tak jak oryginały - ale równie ładnie prezentują się na choince.
Ale od początku, wracając do tego, że pieczenie z Córcią to wyzwanie. 
Emilka to czyścioszek. Jeszcze kilkanaście tygodni temu mogła (i cieszyło Ją to) bawić się ciastoliną, a w lecie - grzebać w piasku. Rączki mogły być brudne i zupełnie nie stanowiło to dla Niej problemu. 
Od kilkunastu tygodni zmiana. To mama lepi z ciastoliny, a rączki Małej muszą być czyściutkie i suchutkie. Nie ma dotykania ciasta, a tym samym niczego, co może pozostawić jakikolwiek ślad na dłoniach. 
Wielkie lustro jest omijane szerokim łukiem, kiedy na czole wyskoczy niepożądany guz. Oczywiście, to mama - w tych nieszczęsnych momentach - pilnuje, aby Pierworodna zbytnio się nie oglądała. Widok nieproszonego znamionka na twarzy powoduje ubolewanie i łzy.

Dziś nastąpił przełom. Doczekałam się tego, o czym od dawna marzyłam. Zrobiłyśmy nasze - pierwsze w życiu - świąteczne ciasteczka! Niestety, przyrządzanie i ''pichcenie'' odbyło się późnym popołudniem, więc nasze dzieła nie doczekały się swych szat w formie lukru, ozdóbek. Najważniejsza jednak była idea, to że dokonałyśmy tego wspólnie;)
Emilka bawiła się mąką, wycinała kształty na cieście, nawet wałkowała!
Co prawda powtarzała, że ma brudne rączki, jednocześnie badawczo na nie spoglądając, ale jakimś cudem uczestniczyła w trakcie wszystkich czynności.
Coraz bliżej Święta... 
Ich magię poczułam już dużo wcześniej, ale dzisiejszy dzień na stałe zagości w mej pamięci.

A tymczasem, zobaczcie sami:

Żeby tylko rączek nie pobrudziło;)



''I tym wałkiem, kiedy chciała, swego męża - krasnoludka wałkowała"




Dla nas - najpiękniejsze, bo nasze, bo pierwsze, bo wspólnie wykonane;)








10 komentarzy:

  1. Jaka cudowna z niej Gwiazdeczka i jaka skupiona. Szymek pomagal mi przez 20 minut,potem robil wszystko zeby Mama piernikow nie skonczyla :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emilcia - ku mojemu zdziwieniu - ale pomagała. Jednak zachęta musiała być - troszkę się mama naprosiła:)

      Usuń
  2. Justus ja pierniczenie zostawiłam teściowej :) planowalam pieczenie ciasteczek na weekend, ale muszę pójść do pracy ;( może w poniedziałek się uda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aduś, mam nadzieję, że przedświąteczny weekend w pracy zleci w mig.

      Usuń
  3. Cudnie współpracowałyście czego widać efekty :) Ja pamiętam jak u Nas Lulcia też miała syndrom brudnych rąk, ale tyczyło się to malowania farbami, oj oby tylko nie pomalować sobie rąk bo to istna katastrofa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas podobnie - farbki, pisaki, ciastolinka - może być, ale żeby tylko rączki były czyste:)

      Usuń
  4. Wyglądają smakowicie!!!
    Wspólne pieczenie na pewno było wielką frajdą. Ja też chcę już z Toto piec pierniki:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, frajda wielka, ale nawet nie chcę pisać jak wyglądało ''pole bitwy''. Mąka zawładnęła wszystkim:)
      Zobaczysz, ani się nie obejrzysz, a Toto będzie pomocnikiem Mamusi:)

      Usuń
  5. Super, wygladaja jak pierniki :) Kiedys chcialam upiec ze Stefkiem ciasteczka tzn. ja chcialam robic ciasteczka, a Malemu zeby sie nie nudzil dalam ciasto do gniecenia, z przykazaniem, ze nie ma brac do buzi - oczywiscie wyladowalo tam po minucie ;) A Emilka jaka skupiona. Brawo dziewczyny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-)) U nas - póki co - etap smakowania zakończył się już kilka miesięcy temu, a wcześniej zawsze wszystko chciała kosztować:)

      Usuń