Wiele mam, a wśród nich i ja, ma swoje matczyno-dziecięce skarby. Przedmioty, które tworzą historię, które niczym puzzle - są układanką - danego okresu, minionych miesięcy. Których wartość zna tylko właściciel.
Mała czarna komódka, ostatnia szuflada. Opaska szpitalna, maleńkie body, sterta ciążowych badań mamy, karta, wyniki Emilki, odrysowana rączka, loczek blond - pierwsze odcięte włoski. Przeszłość, która jest radością, ale i niesie ze sobą znamiona bólu, bo przypomina, że to było KIEDYŚ, a wtedy - nie wiadomo było co będzie DZIŚ. Miłość, nadzieja vs. strach.
Szufladka, w której znajduje się pamiętnik z życia Emilki, szpitalna kartka danych - przyklejana do łóżeczek (ta z cieplarki), album, który zawiera tylko szpitalne zdjęcia (pozostałe umieszczone są w bardziej ogólnodostępnym miejscu), odznaki ze Światowego Dnia Wcześniaka.
Niekiedy sięgam po te skarby - dotykam, oglądam. Kiedy mam gorszy dzień nie kończy się na uronionej łzie, na przypominaniu sobie maleńkości mojej Córeczki, lecz na panice i wewnętrznym strachu. Wszystko jak bumerang powraca, niekiedy ze zdwojoną siłą. Pojawia się Pani Wina i Pan Wyrzut, stopniowo pokonuje ich Państwo Wygranych, na czele z małym huraganem, który wesoło biega po pokoju.
I tak w myślach zestawiam: pełna niekończącej się energii 2,5-latka i bezbronny Okruszek ważący 1120 gramów. Moja Córeczka.
Wygrywamy...
Czasem zwykły z pozoru dzień, a potrafi wnieść nowe epizody w nasze życie. Często zdarza się tak, że nagle jakbyśmy doznawali olśnienia - nasz umysł przywołuje fakty, które dotąd zatarte w naszej pamięci, czekały, by po jakimś czasie ponownie dać o sobie znać.
''Duże dzieci''. Znacie? Adam Sandler, Salma Hayek i inne światowe sławy. Komedia, która rozśmiesza do łez - jedyna komedia, która sprawia, że ja śmieję się - że tak powiem - dla zasady. Przynajmniej przez pierwsze kilkanaście minut filmu, gdy wspominam pierwszy raz, kiedy ową produkcję dane mi było obejrzeć.
Chyba o tym nie pisałam, ale kilka miesięcy temu znów siedzieliśmy przed TV, a na ekranie: ''Duże dzieci''.
Początek. Upłynęło kilka minut, nasze oczy się spotkały.
Daniel: - Pamiętasz?
Mijają sekundy, a ja doznaję czegoś w stylu: ''całe życie przelatuje ci przed oczami", czytaj: kilka ostatnich miesięcy.
- Tak, pamiętam.
Boże Ciało, 23 czerwca 2011. W telewizji ''leci'' jakaś śmieszna komedia:
I na dzień dzisiejszy już wiem, że WTEDY - oglądaliśmy ''Duże dzieci''. Tak na marginesie - świetny tytuł jak na rozpoczęcie akcji porodowej.
Mogłam to uznać za znak.
I tak - z pozoru zwykły dzień - otwiera przed nami nowe, nieznane furtki z przeszłości. A może i znane, lecz zatarte przez ogrom wspomnień, emocji, upływ czasu?
Ostatnio obejrzałam drugą część ''Dużych dzieci". I znów z Mężem, i ponownie z pytaniem: Pamiętasz?
Tak, pamiętam.
Śmialiśmy się. Na naszym łóżku spała mała Księżniczka. Kto wie, może i Ona kiedyś pośmieje się z nami przy tej komedii?
...
Mama wcześniaka nie musi codziennie otwierać swojej szuflady, nie musi wertować dawnych fotografii. Wystarczy jedno zdjęcie ''jakiegoś wcześniaka'', inkubator, wieczorne wiadomości, kolejny mały-wielki cud narodzin. Znajomy widok. Wtedy myśli się jedno: to moje, tak jak moje.
Wtedy ja myślę: Emilka.
Ślicznie to napisałaś. Na pewno wspomnienia, które tak starannie pielęgnujesz są wspaniałe mimo, że te chwile były kiedyś przepełnione strachem.
OdpowiedzUsuńDzisiaj jest radość i najwspanialszy uśmiech na świecie!
Nie wiedziałam, że jest druga część tego filmu. Wczoraj obejrzeliśmy. Uśmialiśmy się co niemiara:)
UsuńOj, tak. Ten uśmiech uwielbiam:)
UsuńA drugą część filmu też niedawno odkryliśmy:)
Mnie też zabija humorem:))
Twój Największy Skarb jest przesłodki! :*
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie i zachęcam do obserwowania :). Mam nadzieję, że znajdziesz u mnie coś dla siebie:*.
http://ciniax03.blogspot.com/
;) Zajrzę na pewno!
UsuńJa doznalam szoku rodzac Mikusia kilka tygodni wczesniej. Moge sobie tylko wyobrazic jak wielki szok i jakie uczucia Ciebie ogarnialym,gdy musialas urodzic tak szybko. Najwazniejsze,ze najgorsze za Wami,a wspomnienia zostana...fakt.. juz na zawsze...
OdpowiedzUsuńCzasami wydaje mi się jakby to było wczoraj;/
UsuńAle najważniejsze, że to wszystko już było.
Wspomnień czy to złych czy dobrych z naszej pamięci nie wymażemy one są częścią nas. Dziś są jedynie przeszłością, bo teraźniejszość wygląda imponująco mała 2,5 letnia królewna :) Ja też mam takie pudła skarbów jedno z życia panienki, drugie ślubne, trzecie mamusiowo-ciążowe :) A swoją drogą rozumiem, że Emi przyszła na świat 23.06.2011 roku, bo napisałaś 2010 jeśli dobrze rozumuję to z Lulcią są prawie rówieśnicami Lulcia urodziła się dzień wcześniej 22, a Emi zrobiła przedwczesny prezent tacie na Dzień Ojca :)
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję, gafa:) W 2011 - jasne:)
UsuńZaraz poprawiam, ale strzeliłam! Wychodzi moje roztrzepanie;)
Dzięki za uwagę!!!
No, prezent na Dzień Ojca, to z początkiem ''pchania'' się na świat, bo w efekcie pojawiła się 24.06.2011, bo już 20 minut po północy było:)
Tak wiem moje roztrzepanie napisałam za nim przeczytałam Twój wpis o porodzie. Mimo wszystko prawie rówieśniczki :)
UsuńCzytajac Twoj post przed oczami mialam Nasz maly wielki cud...inkubator, saturacja,,,twarze lekarzy i pielegniarzy, codzienne spogladanie w karte pacjenta - ile wazy? a kupe dzis zrobil? Wspomnienia wciaz sa zywe. Wy macie komedie, ktora Wam przypomina o tym szczegolnym wydarzeniu...ja mysle o tym za kazdym razem jak przekraczam prog salonu fryzjerskiego, bo kilka godzinn przed trafieniem do szpitala poszlam robic sie na bostwo :P Sciskam Was mocno!!
OdpowiedzUsuńI ja Was ściskam Ewuś, fakt, wspomnienia wciąż żywe...
Usuń