wtorek, 21 maja 2013

70 dni

Jak co dzień - i w tym dniu - przemierzam drogę do szpitala, do mojej Dziecinki. Wszystko na pozór jest takie same - codzienne, a jednak coś jakby zyskało nowy wymiar. W tym dniu niebo wydaje się być bardziej niebieskie, las - bardziej zielony, droga - jakby krótsza. Dziś jadę do szpitala, a moje ciało i dusza śpiewają. To dzień, w którym jadę tam ze świadomością, że za dwie, trzy doby będziemy w domu...We troje!
Daniel jest w domu i ma za zadanie dokonać ostatnich '' poprawek'', porządków, przygotowań, by nasz pokoik mógł być w pełni gotowy na przyjęcie naszej Emilci. Ostatni tydzień, a raczej składające się nań popołudnia -  upłynął pod znakiem zakupów, prania i prasowania. Nie mieliśmy w pełni skompletowanej dziecięcej wyprawki dla naszej Córeczki. Ciągle coś się przypominało, ciągle coś wydawało się być niezbędne. W istocie - okazało się, że mamy nadmiar wszystkiego, no ale cóż - jak to mówią: przy pierwszym dziecku się szaleje, przy następnym - ustępuje się miejsca rozsądkowi. Gdy chodziliśmy po sklepach z akcesoriami dla dzieci, dosłownie wszystko mi się podobało... Zakupy były nie tylko przyjemnością. Dla mnie były także czymś innym, ale to opiszę w osobnym poście. 
To już... 
Usłyszeliśmy od Pani dr magiczną i symboliczną datę. 
Po 70. dniach w szpitalu  miał nastąpić wypis i padło na ...
1 września...
Byliśmy tacy szczęśliwi... Nie wiedziałam jak opanować swój entuzjazm. Momentami, aż  bałam się tak cieszyć. Widziałam radość w oczach mojego Męża, wielkie zaangażowanie w przygotowanie naszego kąciku, by był jak najdogodniejszy dla Emilci. Wszystko praliśmy, przekładaliśmy, myliśmy, wietrzyliśmy. Ja wszędzie widziałam bakterie i zarazki, których strasznie się obawiałam. Chciałam, aby wszystko było idealne i sterylne. Nasz pokój lśnił i nabrał dziecięcego wyrazu.
 Na dwa dni przed wypisem Emilka została poddana badaniu neurologicznemu. Muszę przyznać, że przeżyłam szok, kiedy byłam obecna podczas badania. Nagłe i niespodziewane ruchy Pani dr względem Emilki, łapanie  za rączki, nóżki...Ach, trudno to opisać... Byłam strasznie wystraszona, bo nie wiedziałam jak wygląda takie badanie. Pani dr, oceniła stan naszej Córci jako dobry, lecz wymagający kontroli, wspomagania rozwoju i rehabilitacji. Emilka nie kontrolowała główki (uciekała jej do tyłu, kiedy Pani dr trzymała ją za rączki i lekko unosiła do góry). Zwróciła uwagę na Jej niedojrzałość.
Tuliłam moją Dziecinkę, a od środka rozpierała mnie energia i podniecenie. To wydawało się być tak nieprawdopodobne.  Tyle spędziliśmy ''tu'' czasu, tyle emocji ''oglądały szpitalne mury'', tyle wspomnień, miłości, strachu, rozpaczy i bólu. Tyle głośnego i cichego krzyku...Tu była ONA, ku której kierowaliśmy wszystkie swoje myśli, tu była nasza miłość, kłótnie... Tu było nasze życie...
Za dwa dni mieliśmy przyjechać tu po Nią z fotelikiem, ubrankami, pieluszką...
Mieliśmy powiedzieć to słowo, które - jak już wcześniej napisałam - wg mnie powinno mieć swój większy zastępnik. DZIĘKUJEMY...
Emilka leżała już wtedy na środku sali, wśród dzieciaczków ''kwalifikowanych'' do wyjścia. Nie wiem czy to moje złudzenie, czy to mój wewnętrzny spokój owładnął moim ciałem, ale wydawało mi się, że czas zwolnił swój bieg, że wszystko wokół stało się cichsze, błogie...
W ciągu tych ostatnich chwil na oddziale, bardzo dużo rozmawiałam z niezastąpioną Panią Oddziałową.  To Ona udzieliła mi wszelkich rad, rozwiała wątpliwości i obawy, przybliżyła codzienną pielęgnację dzidziusia. Chyba największym zaskoczeniem było dla mnie odpowiedź na pytanie: ''kiedy na spacer?"
-'' Na drugi dzień. (...)''
Z natury jestem marzycielką i wiele sobie wizualizuję, dlatego oczyma wyobraźni już wtedy zobaczyłam ten moment. My z wózkiem, w którym śpi nasza Mała Księżniczka.
Emilcia sporo urosła. Z 32 cm do  54, 5! Nasz duży Bobasek nie mieścił się już w swoje szpitalne ubranka. To było cudowne uczucie. Widziałam, że jest już taka duża! Wydawała się być wręcz wielka! Nie sądziłam wtedy, że ponownie ujrzę taką maleńką Calineczkę, że wystraszę się Jej Maleńkości...
Moja Córeczka wydawała się być najmniejszym człowieczkiem na świecie... 
Zobaczyłam moją Miłość. Ubraną, ułożoną w foteliku.
Gotową do wyjścia do DOMU.



1 komentarz:

  1. Naprawde sporo urosla ta Wasza Calineczka. Nasz maluszek na oddziale spedzil 65dni, wiec podobnie do Emilki (w koncu, w pewnym sensie, sa 'rowiesnikami' :)
    Pamietam dzien wypisu (kiedys to opisze bo bylo to bardzo nietypowe) i slowa pani dr nakazujace 2miesiace pelnej izolacji ze wzgledu na dysplazje oskrzelowo-plucna...i nasze pytanie co ze spacerami? i usmiech pani dr 'chocby jutro'...i dzien pozniej wieczorem ok.22 byl pierwszy spacer (Stefek wyszedl ze szpitala 20 lipca w najgorsze wloskie upaly stad te nocne spacery, bo w dzien sie nie dalo).

    OdpowiedzUsuń