wtorek, 14 maja 2013

Puste łóżeczko, a lokatorka na...

 ...kawce.

Ton, w jakim napisałam ostatnie zdanie w poprzednim poście mógł nieco nastraszyć. Bynajmniej nie miałam takiego zamiaru, choć prawdę mówiąc, kiedy w drugim dniu pojawiłam się na Patologii poczułam ogromne przerażenie.

Wchodzę na Oddział szybkim krokiem i kieruję powitalne ''dzień dobry'' w stronę grupki pielęgniarek siedzących przy stoliczku. To drugi dzień pobytu Emilki w ''przedszkolu''. Kątem oka zauważam, że jedna z nich trzyma jakąś dziecinkę na rączkach. Nie zatrzymując się - wykonuję krok do przodu i...przerażona zatrzymuję się na środku sali - łóżeczko Emilki jest puste! Boże...Chyba każdy doświadczył kiedyś uczucia totalnego zdezorientowania, nagłego szoku i wewnętrznej blokady - 3 w 1. Wtedy właśnie tak się czuję. Stoję jak wryta, tysiąc myśli przewija się przez głowę. Stoję tak - nie wiem ile czasu, ale po chwili mym uszom daję się słyszeć głos :

,,Proszę się uspokoić, kogo Pani szuka? Pani do kogo ?

Ja na to :

,, Do Emilki..."

,, Spokojnie - jest tutaj. Już ją pani oddaję. Trochę nam dokazywała, a jak wzięłam ją na rączki od razu się uspokoiła i jak widać towarzystwo przy kawce bardzo jej odpowiada".

Patrzę, a pielęgniarka wstaje z krzesła z MOJĄ Emilcią i wkłada Ją do łóżeczka! O Boże... Tam, przy stoliczku to była Ona - moja Dziecinka! Nie mogę się otrząsnąć, uśmiecham się do pielęgniarek, lecz troszkę czuję się zażenowana. Głupio mi, że wbiegłam z takim roztargnieniem i skupiona byłam jedynie na miejscu, gdzie Emilka miała leżeć, gdzie była wczoraj. Trochę wstyd mi tej mojej głupoty, ale naprawdę od razu pomyślałam o najgorszym, że jest pewnie na dole, skoro nie ma jej tu - w łóżeczku, więc znowu się coś podziało. Po chwili poznaję cudowną Kobietę, o której wspomniałam w poprzednim poście - Panią Oddziałową, która zwracają się do mnie - mówi :

,, Trzeba było od razu zapytać, nie denerwować się i nie wiadomo o czym myśleć, przecież nic się nie dzieje, a Pani się tak zdenerwowała i pewnie o najgorszym pomyślała."

Poczułam się strasznie nieswojo, ale szczerze mówiąc puste łóżeczko wyzwoliło we mnie najgorsze myśli. Stałam jak wryta w ziemię i tylko mogę sobie wyobrazić jak to wyglądało w oczach innych - w oczach pielęgniarek. Ciut niezręcznie mi było, ale uspokoiłam się ;)

Dzień był cudowny. Emilka ładnie zjadała butelką, zapasy mojego '' zamrożonego '' pokarmu powoli się kończyły i poinformowano mnie,że jak będę mało '' produkować'', Emilka będzie dokarmiana bebilonem.
Moja córcia była cudowna, coraz bardziej ''żywsza'' ( chyba często tak piszę, ale naprawdę widziałam Jej zmiany zachowań i wyglądu - wydawało mi się, że postępowało to z dnia - na dzień ), zmieniała się na twarzy, włoski zjaśniały. Zaczęła częściej otwierać oczka, mniej spać - przynajmniej przy mnie.  Troszkę tęskniłam do tego, by popatrzyła bezpośrednio na mnie, bo  czasem wydawało mi się, że jej piękne maleńkie oczka  błądzą i nie patrzą na mnie... Jak ZWYKLE - szeptałam do Emilci ,  śpiewałam, tuliłam, przewijałam. Jak - NIEZWYKLE - usłyszałam od Pani doktor : ,, W tym tygodniu to jeszcze nie, ale w następnym pomyślimy o wypisie . " Boże, można sobie wyobrazić moją radość! To już. Zbliżamy się do DOMU...
Nasza Perełka będzie z nami.
Zanim jednak opiszę ten tak długo wyczekiwany moment , troszkę jeszcze powspominam to '' przedszkolne'' życie. W kolejnych poście znów o chłopczyku. Tym razem o Oskarku i jego dzielnym Tacie, których mieliśmy okazję poznać i spotkać nie tylko na oddziale , ale też już po wypisie, po kilku miesiącach..
No i o tym, jak to jest gdy... nie ma Mamy.
Boże, no właśnie - jak to jest ?


3 komentarze:

  1. Witaj
    Bardzo mnie rozczuliłaś tymi postami ....
    Czytając to człowiek zdaje sobie sprawę co jest najważniesze w życiu i powinien docenić to co ma...Czymam kciuki za Was wszystkich. Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarz. Miałam przyjemność być w sobotę w M1 i przypadkowo natrafiłam na kiermasz, a tym samym na Pani stanowisko i zauroczyłam się, choć tylko ''rzuciłam okiem'' i szybko odpisałam nazwę blogu. Pani Prace to istne cuda ! Nie miałam czasu obejrzeć na żywo, bo byłam z Córeczką, która troszkę marudziła, ale nadrobię wszystko na stronie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tez wchodzilam na oddzial praktcznie 'na pamiec'. Pewnego dnia weszlam na oddzial i widze zagubionego meza (zwykle wchodzil chwilke wczesniej), ktory rozglada sie stojac w miejscu gdzie powinien stac inkubator ze Stefkiem...juz mialam sie tam kierowac, kiedy napotkana pielegniarka z usmiechem wola 'Stefano tam nie ma...jest sali obok na subintensywnej'. Fizjoterapuetka wczesniej nam zdradzila, ze awansowal i ma zostac przeniesiony, ale bylismy tam raptem godzine wczesniej i stal na 'swoim miejscu', wiec ze strony meza byla mala konsternacja :)

    OdpowiedzUsuń