wtorek, 28 maja 2013

Nowy wspaniały świat

Emilcia była z nami. Noc upłynęła pod znakiem czuwania. Byłam pewna, że nie zmrużę oka, a jednak sen dał o sobie znać nad ranem. Boże, jak ja się bałam. Bałam się, bo nie kupiliśmy monitora oddechu, bałam się, że Emilcia przestanie oddychać. Bałam się czy będzie Jej dobrze, czy nie wydarzy się nic złego...Kwestia zakupu monitora oddechu zaprzątała nasze głowy od kilku tygodni, więc przed wypisem Emilci postanowiliśmy zasięgnąć rady pielęgniarki. Generalnie Jej opinia była taka, że: to tylko urządzenie i jak wszystkie tego typu bywa bardzo pomocne, ale też zawodne i momentami może niepotrzebnie nastraszyć. Decyzja, miała być  naszym wyborem, jednak zasugerowano nam delikatnie, że z oddechem Emilki wszystko jest w najlepszym porządku. Szczerze powiedziawszy -  mieliśmy na ten temat inne zdania z Mężem. Ja byłam ZA kupnem. Chciałam jakiegoś ''nadzoru'' nad Emilką, w głowie nadal pikał dźwięk szpitalnej aparatury...Ten buczący dźwięk pulsoksymetru... W sercu - niepewność i strach. Daniel postawił na swoim - nie kupiliśmy wcześniej wspomnianego urządzenia. Był tego zdania, co osoby, które wcześniej podpytywaliśmy. Przyznam, że Jego pewność, ''że nic się nie będzie działo'' -  po dłuższych namowach - udzieliła się także i mnie. Niepewność i obawa, dały o sobie znać w ciągu tych pierwszych dób razem, ale tkwiły gdzieś w środku mnie samej. 
Pierwszej nocy ciągle podchodziłam do łóżeczka, sprawdzałam czy moja Dziecinka oddycha. Emilka spała jak Aniołek, tak spokojnie i beztrosko. Wydawało się jakby nic nie zakłócało Jej spokoju i doskonale ''zadomowiła'' się w nowym otoczeniu - w domu. Czułam się bardzo szczęśliwa. Widok mojej dzielnej Kruszynki, sprawiał, że w serduszku robiło się jakoś tak cieplej. Tak bardzo Ją kochałam i czułam, jak ta miłość, aż kumuluje się we mnie. Nigdy nie zapomnę momentu kiedy ułożyliśmy Ją w łóżeczku, a w jego rogach wcisnęliśmy dwa święte obrazki... Chciałam, by miała swoją ''Bozię''- tuż nad sobą...
Noc upłynęła bardzo spokojnie, choć tak jak wcześniej napisałam - ciągle podchodziłam do łóżeczka. Mała pokojowa lampeczka dawała delikatne światło, które oświetlało ten najcudowniejszy kącik w naszym pokoiku...Było tak spokojnie. Ta cisza była kojąca, była tak inna, od tej poporodowej - huczącej. Była ciszą, która koiła...
W nocy nakarmiłam Emilkę  - dwa razy, a między posiłkami - czuwałam z zamkniętymi oczami. Wczesnym rankiem zasnęłam, a gdy się przebudziłam, zobaczyłam śpiącego Daniela. Bardzo się wystraszyłam, bo wydawało się być bardzo późno! Blask dnia świadczył o późnym ranku lub też południu! Zwlokłam się szybko z łóżka, by Ją zobaczyć... Emilka spała, oddychała spokojnie. Mój Kochany Mały Śpioszek...
Z tego co pamiętam - było po 10. 00...
Ale pospaliśmy;-)



Jedzonko;) Proszę nie patrzeć na moją piżamkę:)



4 komentarze:

  1. hehe, tez mam jedna pizame w pingwiny :P
    My monitor oddechu kupilismy tzn. sfinansowala go moja babcia (stefkowa prababcia) w prezencie na chrzciny i bardzo sobie chwalimy. Ja chcialam go juz wczesniej, M. byl przeciwny,ale jako, ze byl to prezent to postawilam na swoim dla wlasnego zdrowia psychicznego...bo tak sleczalam nad nim obserwujac jego oddech. Po jakims czasie i M. przyznal, ze spi mu sie spokojniej (zwlaszcza jak Maly byl przeziebiony i zdarzalo mu sie spac na brzuszku).

    OdpowiedzUsuń
  2. ;)Pingwinki na czasie:) No ja powiem szczerze, że najbardziej bałam się właśnie spania na brzuszku - wtedy najczęściej zerkałam na Emilkę...

    OdpowiedzUsuń