czwartek, 2 maja 2013

Najgorsza chwila...

Strasznie trudno mi o tym pisać, bo boję się, gdy oczyma wyobraźni przypominam sobie tę tragiczną sytuację. Najgorsze, że ten obraz pojawia się nawet teraz, gdy to wszystko jest już za nami. Pojawia się często, gdy Emilka dławi się soczkiem, herbatką...
Boże, tak bardzo chciałabym wymazać to z pamięci. Nie widzieć tego, co zobaczyłam wtedy.
Cofnąć czas, by nie nastąpiło to, co miało miejsce...

To była Niedziela. Jak zwykle byliśmy w szpitalu, u Emilci - razem. Gdy tylko weszliśmy na oddział i podeszliśmy do łóżeczka naszej córeczki wprost oniemieliśmy z zachwytu! Emilka wyglądała przeuroczo, spała jak Aniołek, a w dodatku Panie pielęgniarki bardzo Ją wystroiły. Miała na sobie bluzeczkę - która wyglądała na Niej jak sukieneczka -  z Mickey Mouse i spodenki w kropeczki. Nasza Księżniczka. Od razu wypytaliśmy ''zmianę'' o wszystko ( jedzonko, wagę itp.). To miał być taki spokojny dzień, jak zwykle z Nią - z naszym kochanym Cudeńkiem. Mieliśmy być razem, we troje. Mieliśmy Ją przytulać, przewijać, głaskać po cieplutkiej główce. Miało być dobrze.Nic nie zapowiadało, że stanie się coś tak tragicznego... Nie wiedziałam, że gdy tylko wyjdę na chwilę - odciągać pokarm -  i gdy wrócę, zobaczę chyba jeden z najtragiczniejszych widoków w swoim życiu.

Był taki spokój na oddziale. Mniej lekarzy, rodziców. Nadeszła pora odciągania. Udałam się do małego pokoiku, a  Emilcia została z Tatusiem.
Wracam po około 30 minutach i widzę siedzącego Daniela i pielęgniarkę, która trzyma na rączkach Emilcię i karmi ją przez butelkę. Już kończy...Stoję i patrzę z uśmiechem.  Mleczko prawie się kończy, moja Maleńka je i...
Coś zaczyna się dziać. Emilka dławi się, pielęgniarka klepie ją, masuje. Nagle nastaje cisza. Emilka nie rusza się, sinieje...Pielęgniarka potrząsa Nią. Emilka jest sztywna, blada, zielona...sina. Stoję... Nie wiem co się dzieje, stoję jak wryta. Widzę niepokój i zdenerwowanie u pielęgniarki. Proszą byśmy wyszli, wołają lekarzy, robi się straszne zamieszanie.Wszystko dzieje się bardzo szybko. Wybiegam na korytarz. Nie wiem, ale chyba wtedy spotykam jedną z Mam, której w skrócie mówię co się właśnie stało, która mnie tuli. To była Ada?
Jak zawsze stajemy z Danielem koło okna. Jak zawsze kiedy coś się dzieje nie mogę się opamiętać i płaczę. Teraz patrzę w to okno,  patrzę w dal. Błagam Boga o cud, o życie. To chwila, kiedy wszystko lega w gruzach, kiedy czuję, że rozpadam się w całości, kiedy chce krzyczeć i błagać Pana, by mi tego nie robił. To moment kiedy nie wiem co mam robić, kiedy czuję, że dzieje się coś strasznego. Stoimy za tymi drzwiami, a tam ratują naszą Emilkę. Moje Szczęście, do którego tak bardzo się przyzwyczaiłam, dziecinkę, która od pierwszych chwil nadała ten najważniejszy sens wszystkiemu, która  nadała prawdziwą wartość naszemu życiu, która zrodziła się z naszej miłości...Która jest dla mnie wszystkim, największym darem, spełnieniem marzeń - już wtedy. Jest moją kochaną dziewczynką, o którą błagałam będąc w ciąży. Pamiętam jak prosiłam Pana, by było dobrze, bym urodziła zdrowego dzidziusia, bo zdrowie najważniejsze i - po chwili - dodawałam: 'jeśli dajesz mi Boże wybór, jeśli mam na to wpływ - proszę o córeczkę'.
Widziałam Ją wtedy  taką siną, nie ruszała się. Czułam, że umrę, że to nie dzieje się na prawdę. Daniel przytulał mnie, ale widziałam, że jest tak samo przerażony jak ja. Płakaliśmy, a On powiedział: Boże, żeby tylko było dobrze, błagam.'Wtedy pękłam, bo zobaczyłam, że On też to czuje, że jest źle, że cierpi, że On także cierpi. Był koło naszej Córuni -  był tak blisko, gdy to się stało. Siedział tuż obok.
Nie potrafię opanować emocji, modlę się w duchu, lecz moje słowa sprowadzają się jedynie do: błagam Cię Boże. Nie mieści mi się to wszytko w głowie. Czuję się taka ''malutka'', tak bezsilna. Po chwili wychodzi do nas Pani doktor. Prosi bym się uspokoiła, mówi, że Emilka oddycha, że opanowali sytuację, że jest dobrze. Informuje, ze Emilka musiała wrócić do ocieplanego łóżeczka, gdzie będzie monitorowana. Musi mieć zrobione badania czy taka sytuacja była spowodowana zakrztuszeniem czy coś innego się podziało. Kochana Pani doktor. Do dziś słyszę Jej słowa : ,,uspokój się dziecko, już jest dobrze''.
Próbuję się pozbierać przed ponownym wejściem na odział. Jeszcze na korytarzu podchodzi do mnie pielęgniarka, która wtedy karmiła Emilkę. Widzę, że jest przejęta, dotyka mnie w ramię. Nawet nie wiem co wtedy do końca mówi, coś w stylu, że tak się zdarza, że widzi jaka jestem wystraszona. Pamiętam, że ma bardzo szklące oczy i sprawia wrażenie jakby czekała, że coś usłyszy ode mnie. Wyrzut, obwinienie, oskarżenie? Nie wiem nawet na co mam wtedy ochotę, w głowie kłębi się tysiąc myśli, ale upieram się: to nie jej wina. Nie mówimy chyba nic na ten temat.
wchodzimy do naszej Córeczki.
Leży w innym łóżeczku, nie ma już na sobie różowego ubranka, jest naga.
Nie potrafię powstrzymać wzruszenia. Nasza Perełka wesoło wierzga nóżkami, ma otwarte oczka. Nic nie wskazuje na to, że kilka chwil temu była w tak tragicznej sytuacji. jej ciałko ma normalny różowy kolor, oddycha...Rozczulam się całkowicie. Moja kochana Perełka...Widzę moje Szczęście pełne energii. Widzę ten ogromny kontrast. Kilka chwil i może zmienić się wszystko..
Ocaliłeś Ją Panie...
Ocaliłeś nasze ŻYCIE.

Jest już późno, zbliża się wieczór. Jesteśmy zmuszeni, by pożegnać się z Emilcią. Wyniki badań mają być za kilka godzin. Dogadujemy się z pielęgniarkami, że zadzwonimy jak dojedziemy do domu i poinformują nas o wynikach. Czekamy...

4 komentarze:

  1. A ja czekam z niecierpliwością na kolejnego posta! Sytuacja musiała być na prawdę nie do opisania, ale dziękuję, że pokazujesz jak wielka jest potęga wiary i miłości :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz.Również pozdrawiam i zaraz zaglądam do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. rozumiem ten strach, moj syn tez sie kiedys zakrztusil plynem i momentalnie zsinial i zwiotczal, zsunal sie z krzesla, strach nie do wypowiedzenia...cale szczescie szybko sie ocknal i wykaszlal, a wlasciwie wyplakal ten plyn...zycze duzo sily i wiary

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję i także życzę tego samego. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń