wtorek, 30 kwietnia 2013

Pawełek

Cały oddział neonatologii składa się z kilku boxów. Wszystkie są prawie identycznie ''urządzone'', oddzielone od siebie szybami. Na wprost wejścia na odział jest jeden szczególny, który jest jakby ''odcięty'' od reszty, ponieważ swym wyglądem przypomina zwyczajny pokoik. Mieszka w nim pewien mały lokator, który - jak się dowiaduje - jest  tu już kilkanaście miesięcy, a szpital to jedyny dom, jaki do tej pory poznał...
Pawełek. Zawsze kiedy przychodzę do mojej Emilci, kątem oka zerkam właśnie na wprost - do tego chłopczyka, bo u Niego zamiast inkubatora, zamiast cieplarnianego łóżeczka, czy czegoś tym podobnego, znajduje się takie zwyczajne - ze szczebelkami. Takie, które zwykle czeka na każde maleństwo w domu.
Właśnie do tego boxu trafia moja Emilcia i wtedy poznaję tego dużego już chłopczyka. Ta zmiana uważana jest za mały awans, ponieważ ma miejsce w rezultacie tego, że ogólny stan Emilki poprawia się, tzn. chodzi tu głównie o bezdechy, które znacznie się minimalizują. Pojawiają się bardzo rzadko, dlatego też zostajemy przeniesieni do tego boxu, który ulokowany jest jak najbliżej drzwi od oddziału...Tak bardzo się cieszę ! Emilcia zaskakuje każdego dnia. Dziękuję Bogu, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Czuję, że jest już coraz lepiej. Nie wspominałam chyba wcześniej, że od kilku dni Emilcia próbuje jeść butlą... Różnie z tym bywa, bo bezdechy, których z reguły już nie ma w ciągu dnia to dają o sobie znać często właśnie przy tej czynności. Moja Perełka ma jeszcze trudności z ssaniem, dlatego nadal główną rolę odgrywa sonda. Mała Księżniczka coraz częściej otwiera oczka - nawet czasem wydaje mi się, że na mnie patrzy. Uwielbiam Ją tulić, czuję, że jest Jej już ''trochę więcej''. Jej skórka różowieje, a włoski nieco jaśnieją, choć nadal są ciemne. Kocham tą moją dziecinkę całym sercem i zaczynam być coraz pewniejsza tego, że od tej chwili może być już tylko dobrze.
Trafiamy do Pawełka. Jest prześliczny, ma bardzo długie rzęsy, wiek - kilkanaście miesięcy, nie oddycha samodzielnie, ma rurkę w gardełku...Tym razem leży w bujaczku, który delikatnie kołysze Go w rytm spokojnych dźwięków, melodii. Chłopczyk praktycznie nie porusza się, główkę ma zwróconą w moją stronę. Siedzę koło łóżeczka mojej Emilci. Nucę piosenki, głaskam, lecz z trudem opanowuję emocje. Serce mi się kraje...Nie muszę chyba pisać dlaczego...Mam obok siebie chłopczyka - wcześniaczka, który jest bardzo chory, o wiele starszy od mojej córeczki, który zapewne przeszedł i nadal przechodzi przez wiele trudniejszą drogę niż my. W mojej głowie kłębi się tysiąc pytań, począwszy od ; Boże dlaczego ?  skończywszy na : co mam robić,  co będzie jak przyjdzie tu Ktoś do Niego, jak rozmawiać...? Po chwili, gdy cichną dźwięki dochodzące z bujaczka Pawełka, zaczynam śpiewać. Robię to tak, by mój śpiew słyszała nie tylko moja Emilcia, ale i On. Czuję, że Pawełek wszystko słyszy, mimo że nie reaguje. 
W kolejnym dniu do Pawełka przychodzi Jego Mamusia, a ja czuję się trochę onieśmielona. Mama Pawełka uśmiecha się do mnie i z tym samym uśmiechem odpowiada na moje ' dzień dobry '. Wita się z Synusiem i z pielęgniarką. Widać jak bardzo dobrze się znają...Tyle czasu tu już przychodzi. Rozmawiamy. Mama Pawełka jest wspaniałą i odważną Kobietą - pogodzoną ze wszystkim. Choć nasza rozmowa jest prozaiczna, bez szczegółów, tak wiele da się odczytać ''między wersami''. Nachyla się nad Nim i ja to widzę...miłość i oddanie...błyszczące oczy. Innego dnia, kiedy nas już nie ma w tym boxie ( powracamy do nr 2.), jak zwykle wchodzę na odział i widzę chyba całą rodzinę Pawełka - Mamę, Tatę i prześliczną Siostrzyczkę, która wesoło skacze wokół łóżeczka Braciszka...Nie zapomnę tego widoku - Oni - wszyscy razem...Rodzina - na dobre i na złe i On - w centrum - ukochany Synuś i Brat.

Kolejne doby przynoszą powrót do boxu nr 2., krok do tyłu, rozpacz, łzy i strach... o życie mojego Cudu...
Przynoszą widok, który powraca w myślach, mimo że tak bardzo bym chciała o nim zapomnieć. Który powoduje, że się boję. Boję, bo wciąż pamiętam...
Pamiętam, bo wtedy widziałam... koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz