środa, 17 kwietnia 2013

,,Ja Ciebie chrzczę...''

Chrzest Święty. To właśnie myśl o tym wydarzeniu, zawitała do mojej głowy zaraz po narodzinach Córeczki. Czułam wewnętrzną potrzebę jak najszybszego '' ochrzczenia '' Emilki. Daniel też o tym myślał, nie musieliśmy więc długo rozważać nad tym tematem. Czego oczekiwałam? Dlaczego chciałam, by ten sakrament przyjęła właśnie w szpitalu? Sama nie wiem, myślałam nad tym, że Emilce jakby wzmocni się '' Boża ochrona'', że będzie naznaczona łaską,  a sam sakrament sprawi, że stanie się dzieckiem Bożym. W istocie  już nim była - jak każdy. Chrzest ... Wiązałam z tym także spokój i jakby większą przynależność do Boga. Mniej więcej tak to czułam, trochę trudno mi to wyjaśnić słowami...
Daniel udał się do księdza - kapelana szpitalnego, lecz Ten był w tym okresie na urlopie, dlatego też polecił sympatycznego i bardzo wesołego kapłana, który mógłby go zastąpić. 18.07. nasza córeczka przyjęła Chrzest, na którym zostały nadane jej imiona : Emilia Maria. Emilia - bo to imię, które mieliśmy zaplanowane dla Niej już w czasie ciąży, i które bardzo nam się podobało,  a Maria - bo zarówno moja ukochana babcia, jak i babcia Daniela noszą to imię. Rodzicami chrzestnymi zostali: mój brat oraz siostra mojego Męża.
W dniu Chrztu Świętego, rankiem, byłam trochę poddenerwowana, nie wiedziałam jak wygląda taka ceremonia w szpitalu, na oddziale intensywnej terapii. W głębi duszy marzyłam, że na moment chrztu Emilce ściągną cepap, że ją wezmę w ramiona. Tak bardzo chciałam ujrzeć jej twarzyczkę -  w pełni . Niestety tak nie mogło być. Wszystko - jak zwykle - odbywało się wedle ścisłych oddziałowych zasad. Panie pielęgniarki miło mnie jednak zaskoczyły, bo przed samym chrztem zapytały czy mają jakoś ubrać Emilkę. Z radością - zgodziłam się. Moja Perełka miała na sobie biały kaftanik - na niej to wyglądało jak sukieneczka. Z boku miał wyhaftowaną literkę ''M". Strasznie mnie to wzruszyło, ''M'' skojarzyło mi się z Matką Bożą. Pomyślałam też, że kaftanik - być może - był wcześniejszą własnością  jakiejś Marysi lub Madzi, jakiejś innej miniaturowej dziewczynki, która tak samo leżała na tym oddziale. Widziałam moją Kruszynkę w białym ubranku, oczekującą na chrzest. To było niezwykłe. Mała wesoło ruszała nóżkami, była bardzo ''ożywiona''. My, rodzice chrzestni i kapłan, zebraliśmy się wokół inkubatorka Emilki. Ksiądz wypowiadał znamienne słowa, delikatnie naznaczył główkę naszej Emilki. ''Ja Ciebie chrzczę...'' - słowa, które powodowały u mnie jakiś ścisk, wewnętrzne poruszenie. Chrzestny trzymał niezapaloną świecę, Mama chrzestna - szatkę. Strasznie trudno opisać co dokładnie wtedy czułam. Patrzyłam na Nią, taką bezbronną, maleńką, w cepapie, w czapeczce i w tym białym kaftaniku. Przez głowę przetaczało się tysiąc myśli. Cały obrzęd trwał bardzo krótko, a ja czułam jakbym była z Nią. Tylko ja, Ona, inkubator i gdzieś w otchłani słyszane echo słów kapłana. Patrzyłam na tą moją maleńką dziecinkę i  tak bardzo pragnęłam wziąć ją w ramiona. Emilka w trakcie dostała nawet czkawki, wesoło poruszała nóżkami. Moja córeczka kochana, chyba czuła, że odbywa się właśnie coś bardzo ważnego.
Ilekroć wspominam ten moment, czuję zawsze takie samo napięcie, czuję podobny ucisk w gardle. Czuję, że tak miało być, że dobrze zrobiliśmy, decydując się na jak najszybszy chrzest, ale... 
No właśnie. Wątpliwości też są, może nieuzasadnione, ale często nawiedzają mnie dziwne myśli. Zdarza się, że mam poczucie, że poprzez chrzest w szpitalu odebraliśmy Emilce, spotkanie z Bogiem - w kościele. To pierwsze, tak uroczyste spotkanie. Kiedy jesteśmy na Mszy Świętej i odbywa się chrzest jakiegoś dzieciątka, z trudem powstrzymuję wzruszenie, ( choć obecnie już staram się nad tym bardzo panować). Zdarza się, że wizualizuję sobie Nas -  w miejscu tej pary z dzieckiem. Ja - trzymająca Emilkę, obok Tatuś i Rodzice chrzestni, a  przed ołtarzem, obok - kapłan wypowiadający  ,, Emilio Mario, Ja Ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...". Emilka nie ma cepapu, ma białe ubranko, może becik ?, chrzestny trzyma palącą się świecę...
Stoimy przed Bogiem. W kościele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz