wtorek, 9 kwietnia 2013

Do domu



Ten dzień był dla mnie koszmarem. W czwartej dobie zostałam wypisana ze szpitala. Nie wiedziałam co będzie dalej, jak zniosę fakt, że będę musiała być '' z dojazdu''. Będę 25 km od szpitala, w domu. Niby tak blisko, ale ja zaczynam wszystko kalkulować czasowo. W grę wchodzi dojazd ''busami'', a liczy się każda minuta. Każda minuta z NIĄ. Układam już w głowie cały plan, ale jeszcze nie dochodzi do mnie, że za chwilę opuszczę szpitalne mury. Opuszczę je sama...
 Ustaliliśmy, że Daniel wróci do pracy, by swój urlop wykorzystać w czasie kiedy nasza córeczka będzie z nami, w domu.  Będę sama przyjeżdżać i po prostu być z nią w ciągu dnia.W momencie wypisu nie wiem praktycznie nic, tzn. nie wiem kiedy będę mogła ją odwiedzać, czy są wyszczególnione jakieś godziny, jak to wszystko będzie wyglądać. Nie mogę tego ogarnąć. Boję się i od samego rana myślę o tym jak tu JEJ będzie samej. Co będzie...
Pakuję się. Jest południe, przyjeżdża Daniel i przywozi moją ciążową sukienkę. Przebieram się w nią i zaczynają ''puszczać'' emocje. Nie mogę uwierzyć -  wyglądam jakbym założyła worek. Nie ma mojego brzuszka.  To takie dziwne uczucie.  Tak bardzo zdążyłam się do niego przyzwyczaić. Idę po wypis...
Jest południe, Daniel zanosi moje rzeczy do samochodu. Najbliższe godziny postanawiamy spędzić u Emilci. Jestem bardzo wystraszona, nie chcę jej opuszczać. Czuję ogromne zdenerwowanie, niepokój. Próbuję się trzymać, nie dać się ponieść emocjom. Jak zwykle wydaje mi się, że jestem silna, że dam rady. Trzymamy ciepłą główkę naszej Perełki, mówimy do niej, nucimy. Opowiadamy o wszystkim co właśnie ma miejsce. Czuję, że mój głos brzmi jakoś inaczej, jest drżący, jakiś nienaturalny. Tak bardzo chcę dać z siebie wszystko, a powoli czuję jak opadam  z sił. Myślę tylko o tym, że za niedługo zostanie SAMA. Nadejdzie wieczór, a  mnie nie będzie już w szpitalu. Znowu pojawia się ta dziwna myśl : czy to dzieje się naprawdę ?
Popołudniem wychodzimy. Czuję się potwornie. Opuszczam szpital i po raz pierwszy widzę gdzie leżałam, gdzie przyszła na świat nasza  córeczka.Widzę całe szpitalne ''zewnątrz": pobliski park, parking. Oglądam się za siebie, widzę szpitalny gmach. Gdy tu trafiłam byłam tak zamroczona, że nie widziałam nic. Teraz odkrywam to wszystko na nowo. Obok nas wychodzi para  z fotelikiem, w którym śpi dzidziuś....
Wtedy nie wytrzymuję i  zaczyna się...
Płaczę.
Wpadam w histerię.
Wszystko we mnie pęka, nie mogę się powstrzymać. Daniel próbuje mnie uspokajać, choć widzę, że jest mu także trudno, że Jego emocje ''wiszą na włosku'', że sam jest strasznie smutny i czuje się nieswojo. Obserwuję go ukradkiem, po części potrafię odgadnąć Jego myśli. Szkoda mi Go bardzo.

Czuję się bardzo samotna, ogołocona ze wszystkiego. Czuję się podle. Patrząc na wychodząca parę z dzieckiem, widzę to, co chciałam widzieć u siebie, u nas.
 Tak miała wyglądać także nasza scenka z życia. We trójkę mieliśmy opuścić szpitalne mury...
To wszystko nadeszło, ale za  niecałe 2,5 miesiąca i był to jeden z najszczęśliwszych dni w naszym życiu.


Wsiadamy do samochodu. Nawet nie wiem, jak mija nam droga, pamiętam tylko mój płacz i słowa pocieszenia Daniela. Czułam się tak bardzo pusta, bezwartościowa. Tak bardzo pragnęłam mieć Emilkę przy sobie...
Przyjechaliśmy do domu. Moja Mama przygotowała  nam obiad...Trzymałam się ze wszystkich sił. Starałam się być twarda. Tym razem trochę się udawało, choć słowa grzęzły w gardle. Był czerwiec, ciepło, a ja czułam ciarki na całym ciele, chłód.
Było mi wstyd. Wstyd, że nie mam Emilki przy sobie, że urodziłam ją za wcześnie, że ja jestem w domu, a ONA w szpitalu, że ja sobie teraz jem, a ONA tam leży... W mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli i uczuć, które czasem były zupełnie sprzeczne ze sobą. Jedno potrafiłam zdefiniować doskonale - MIŁOŚĆ, która równa była tęsknocie, obawie, radości, nadziei i wierze...
MIŁOŚĆ, która dla mnie miała na imię Emilka.
Nadeszła noc. Przytuleni zasnęliśmy...


2 komentarze:

  1. Czemu nie mogłyście razem leżeć w szpitalu?
    Wyobrażam sobie Twój wielki ból.
    My leżeliśmy razem do naszego wspólnego wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas wspólne ''leżenie nie wchodziło w grę''. Brak miejsc w szpitalu, brak pokoi...

    OdpowiedzUsuń