poniedziałek, 1 kwietnia 2013

ONA i my


Po obchodzie idę do mojej Kruszynki. Sama. Jesteśmy razem, we dwie. Mogę ją dotknąć!!! Pielęgniarka uczy mnie prawidłowego dotykania Emilki. Jedna dłoń na główce, druga na nóżki. Cudowna chwila i bardzo stresujący moment. Czuję jej ciepło, dotykam ciemnych włosków, delikatnego ciałka, ale jestem bardzo sztywna. Boję się, by nie zrobić jej krzywdy. To taka Odrobinka, takie Maleństwo. To moja Córeczka, którą powinnam tulić, a boję się dotknąć. Czuję, jak drżą mi ręce. Po chwili próbuję się opanować, nie płakać ( pielęgniarki mówią, że dzidziuś odczuwa moje emocje, że nie mogę się rozklejać, że mam wziąć się w garść...)To takie trudne. Jestem z Nią, ogrzewam swoją dłonią, a czuję tak ogromną tęsknotę...Czuję tak ogromny żal i bezsilność. Moja Kruszynka jest taka ciepła, bezbronna...jest naszym cudem. Będąc blisko niej powtarzam jej to co zawsze...''bądź silna, błagam Cię...''Kocham Cię Córeczko...
Wracam, odciągam. Przychodzi DANIEL (mój Mąż).

...

Nareszcie udaje nam się porozmawiać z Panią doktor. Ze względu na ''długi weekend'' było trochę zamieszania na oddziale, a my nie wiedzieliśmy za bardzo gdzie tak naprawdę mamy pytać... Usłyszane słowa są dla nas wielkim ciosem...
Czuję, że ktoś podcina mi skrzydła i próbuje zgasić moją nadzieję. Czuję też, że przegrywam, zaczynam się poddawać, załamywać. Pani dr M. przedstawia nam ogólny stan Emilki: infekcja, na respiratorze, robione są badania w kierunku cytomegalii... Pani dr wypowiada się bardzo '' sucho'' i ''medycznie''. Pamiętam, że pytam: ,,Ale będzie żyła, prawda? Słyszę: ''Trzeba czekać, nic nie jestem w stanie teraz państwu odpowiedzieć.'' Błagam Panią dr, by dała mi jakieś zapewnienie, podała jakiś termin, w którym  okaże się, że mam gwarancję. Nic z tego. Słowa lekarki wzmagają niepokój, zaczynam wizualizować sobie w  myślach różne zdarzenia. Boże, jak ja się wtedy boję. Czuję, że mogę stracić TO wszystko w jednej chwili, stracić najukochańszą Osóbkę, która zawładnęła całkowicie mym sercem.
To nie może być prawda... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz