wtorek, 7 maja 2013

Bóg to nie hurtownia

Pamiętam kiedy zmarł mój dziadzio. Był człowiekiem, którego kochali chyba dosłownie wszyscy. Wesoły, zaradny, niezwykle pomocny i oddany. Kiedy się śmiał, Jego wesoły głos było słychać na cały dom - nawet przez ściany do sąsiednich pokoi. Nie wiedziałam, jak bardzo był chory. Gdy odszedł chodziłam do gimnazjum. Myślałam, że to koniec. Świat zawalił mi się w jednej chwili. Kochałam Go całym sercem i do tej pory pamiętam Jego: ,, Przykrzyło Ci się za dziadziem, jak Mnie nie było? ". Był najukochańszym dziadkiem - takim z marzeń. Byłam załamana i bardzo zła...na Boga. Pamiętam, po jakimś czasie poszłam do spowiedzi i powiedziałam o wszystkim kapłanowi. Powiedziałam o mojej złości, o tym, że tak bardzo prosiłam Boga o zdrowie dla dziadzia, a On mnie nie posłuchał. Ksiądz wysłuchał moich wyrzutów i rzekł :

,, Pamiętaj Bóg to nie hurtownia, nie możesz sobie u Niego czegoś zamówić i mieć pewność, że to dostaniesz. On ma wobec każdego swój plan. Trzeba się modlić (...)''.

Pamiętam te słowa do dziś i myślę, że to one ''blokują'' mnie przed wyrzutami, mimo że czasem błagam, a coś się nie staje, mimo że się modlę, a On ma swój plan. Przychodzą kryzysy - chyba jak u każdego. Właśnie jeden nastąpił wtedy...gdy Emilcia się zachłysnęła. Gdy widziałam Ją taką siną, bez ruchu...Bałam się, że mi ją zabierze...
Pytałam dlaczego i błagałam...
Były i wcześniejsze kryzysy. Sam przedwczesny poród, walka o życie, zdrowie Emilki...
Czułam się ''doświadczana'' coraz to nowymi przeżyciami. Nie była to złość, ale zagubienie i zamknięcie.

Miał taki plan...
Był to kolejny cud Boga, który dotyczył nas jako małżeństwa. Wcześniej żyliśmy tym, co stało się w rodzinie. Po ogromnej tragedii nastąpił Cud...Cud życia dla człowieka, który spadł z wysokości kilku metrów na głowę, przeszedł trepanację i ... żyje....Jest praktycznie w pełni zdrów.
Szczęścia dla Was Kochani...Tak bardzo Ono Wam potrzebne, szczególnie teraz... 

A w kolejnym poście napiszę o słowie, które dało mi wielką nadzieję, bo usłyszałam je z ust pielęgniarki. Byliśmy jeszcze 'na piętrze', nie na Patologii Noworodka, ale już wtedy usłyszałam ten magiczny wyraz -
DOM.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz