niedziela, 30 czerwca 2013

Święta...

Były inne niż dotychczas, inne niż sprzed roku. Pierwsze wspólne Święta - we trójkę. Już  kiedy byłam bardzo małą dziewczynką z utęsknieniem wyczekiwałam tego magicznego okresu, którym był czas Świąt Bożego Narodzenia. Wszystko wydawało się być wtedy takie inne - owiane aurą tajemniczości, radością, dobrym humorem. Ludzie byli bardziej przyjaźnie nastawieni, na twarzach bliskich od rana, do wieczora widniał niczym nie pohamowany uśmiech. Od samego rana Mama z Babcią zajęte były przygotowaniami do tej najbardziej wyjątkowej wieczerzy w roku. Dom pachniał czerwonym barszczykiem, kompotem z suszonych śliwek, a ja buszowałam w kuchni by przechwycić choć jednego pierożka z kapustką i grzybkami. Ubieraliśmy choinkę i za wszelką cenę staraliśmy się być w tym dniu bardzo grzeczni, bowiem Babcia zawsze powtarzała : ''jaka Wigilia, taki cały rok". Gdy byliśmy jeszcze bardzo mali, zdanie to było dla nas niezmiernie ważne i urastało do rangi ostrzeżenia, które traktowaliśmy nad wyraz poważnie. Z biegiem czasu, ja oraz moi bracia (3), często pytaliśmy jak to właściwie jest,  z tym stwierdzeniem, bo Babcia i Mama mówią tak także w Sylwestra ( Bądźcie cicho, bo jaki Sylwester taki cały Nowy Rok). I zaczęliśmy się poważnie zastanawiać, czy aby to na pewno prawda, bo Babcia z Mamą zawsze przed Wigilią czy Nowym Rokiem wykorzystywały to stwierdzenie także na innym polu : sprzątaniu. Przeddzień Wigilii zawsze słyszało się :  posprzątać w szafkach i w zabawkach, bo cały rok będzie bałagan! Święta zawsze były magiczne, czuło się '' to coś'' w powietrzu, każda potrawa jakoś inaczej smakowała, kolędy były czymś najprzyjemniejszym co tylko mogło usłyszeć ludzkie ucho. Kochałam ten czas. Opłatek, wigilijny stół, życzenia i Pasterka... zawsze niezwykle uroczysta i zwykle w najbardziej ukochanym przeze mnie kościółku.
Latka leciały, a  ten magiczny wieczór wydawał  się być zawsze taki sam - niezwykły. Zawsze zasiadamy, można by rzec - przy tym samym stole, w rodzinnym towarzystwie, w gronie, które i powiększa się o kolejne osoby i - niestety - bez tych, którzy kiedyś byli. Serce  zawsze pamięta, a łzy bliskich są jasne, jak nigdy przedtem... 

Nasze pierwsze Święta,  z Emilką. Nasze Cudeńko kończyło dokładnie w Wigilię pół roczku, dlatego też ten magiczny dzień miał dla nas podwójny wymiar. Dom pachniał świętami, kuchnia wyzwalała ze swojego wnętrza, te wyczekiwane przez cały rok wonie, zapachy. Wszystko było tak znajome, a jednak czuliśmy, że jest inaczej - bardziej prawdziwie, jeszcze bardziej wyjątkowo. Na środku naszego pokoiku ''na górze'', leżała w bujaczku mała Dziecinka - nasza Córeczka. Wesoło gaworzyła. Kupiłam na allegro cudną czapeczkę i buciki z reniferkiem i postanowiłam, że założę to na Emilkę. Emilka bez oporu pozwoliła się przebrać, a ja nie mogłam powstrzymać swojej radości. Wyglądała uroczo i w dodatku, kiedy robiłam Jej zdjęcie słodziutko się uśmiechnęła. 
Ta nasza Perełka nadała nowego sensu naszemu życiu. Pobudziła do życia cały dom, wszystkich domowników. Wpisała w naszą rzeczywistość tą dziecięcość i urok maleńkości. Wypełniła sobą każdy kąt. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Święta chyba u każdego wywołują różne myśli wspomnienia, pewien nastrój melancholii. Mnie zdarzały się różne stany, ale wiedziałam na pewno, że jestem spełniona i szczęśliwa, bo jesteśmy razem i mamy Ją - naszą Emilkę, która była dla Nas wszystkim. Później nastąpiło Boże Narodzenie, narodził się Jezus i my - narodziliśmy się na nowo...Od tej pory każde Święta są inne, dla nas mają jeszcze większą wartość...

Pierwsze Święta



























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz