sobota, 17 sierpnia 2013

Pomalowane paznokcie

Niespełna miesiąc temu:

Ja: Jak można malować tak małym dziewczynkom paznokcie? Przecież to jeszcze dziecko, co za matki...
Daniel: Zobaczysz, za niedługo sama pomalujesz Emilce.
Ja:  W życiu. Jeszcze nie upadłam na głowę...

Nieaktualne. 
Niedawno upadłam. 

Już od dłuższego czasu, zaobserwowałam duże zainteresowanie mojej Dziecinki, kiedy dopuszczałam się tej czynności. Gdy Emilka wypatrzyła co Mama ma zamiar robić, widziała barwną buteleczkę w moich dłoniach, podbiegała do mnie i mówiła:

Nana będzie trzymać.


Malowałam, Ona trzymała - bacznie i wnikliwie  przyglądając się pazurkom mamy, które stopniowo przybierały nader wesołą barwę. Zawsze kończyło się na trzymaniu i obserwacji. Widziałam jak Ją to cieszy, bo często swój zachwyt ujmowała w słowa:

Ooooo, jakie ''piekne''!

Nie wiem, który raz w życiu ( choć wiem, że mogłabym zmieścić się na palcach u rąk, gdybym jakoś była w stanie sobie przypomnieć i policzyć), zaczęłam zapuszczać paznokcie i tym samym wnikliwie je pielęgnowałam. Malowałam, a Emilkę niezmiernie to radowało. Tak trzymała i trzymała, a mnie to zupełności nie przeszkadzało - wręcz przyprawiało o uśmiech ;-)
I nastał dzień kolejny - nadawania wesołej barwy mym paluszkom. Emilka - jak zwykle w gotowości, ja wyciągam kosmetyczkę, jednocześnie spodziewając się : ''Nana potrzyma", a tu... niespodzianka!
Z małych usteczek wydobywa się:

Mama pomaluje. Nanie też pomaluje.

I mała ''łapka '' odważnie i stanowczo wędruje w moją stronę. Ja zdziwiona, natychmiast przeczę i zaznaczam, że tylko można trzymać mamusi, bo nie można malować. Emilka z wielkim zdziwieniem, a jednocześnie ze swym zadziornym uśmieszkiem, jeszcze pewniej wyciąga rączkę:

Pomaluj Mama!

Myślę, o Boże tylko nie to...Widzę, że Emilcia zaczyna się niecierpliwić i o krok znajduje się od desperacji, która zwykle wprawia ją w płacz...
No dobrze, pomaluję, ale tylko jednego.

I tak z jednego paluszka zrobiło się dziesięć. I tak z mojego stanowczego ''NIE'' - nie zostało nic.
Zaczęłam śmiać się sama z siebie, ale Wiecie?

Ten Jej uśmiech, ta radość, gdy zobaczyła swoje kolorowe pazurki - bezcenne.
Dla takich chwil, warto czasem pozwolić sobie na małe odstępstwa od swoich pierwotnych, rodzicielskich założeń...
Daniel wrócił z pracy, spojrzał na dłonie Emilki i rzekł:

A nie mówiłem ?

Kilka chwil później mała Księżniczka już spała, a ja zabrałam się za zmywanie pazurków. Następnego dnia, nieco zawstydzona, opowiadam powyżej opisaną sytuację zaprzyjaźnionym Mamom '' z placu zabaw''. W odpowiedzi słyszę:

A ja maluję. Nawet pomalowałam na urodzinki kuzynki.

Spoglądam ''na dół'', a paznokcie małej Julci mienią się w kolorze fuksji. Paznokcie u stóp - rzecz jasna :D




6 komentarzy:

  1. To ja podpisuję się pod Twoją początkową wypowiedzią, choć jak widać odstępstwa od reguł istnieją, czego jesteś przykładem doskonale udało Ci się połączyć regułę z zadowoleniem córy :) Ja zawsze maluję paznokcie jak Luli śpi na drzemce popołudniowej i maluję tylko te u stóp u nas to nie wywołuje takiego szału jak u Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-) U nas szał jest, ale niweluję go i staram się malować w ukryciu - od dwóch dni ;))

      Usuń
  2. Tak zawsze jest :) mówi się,że nigdy,a potem jednak robi się inaczej,ale czego nie zrobi się dla tak pięknego Emilkowego uśmiechu? Jest w końcu małą Panienką :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe u mnie 60 paznokcie do wymalowania stopy i nóżki nie licząc moich :)

    OdpowiedzUsuń
  4. heh dlatego ja zawsze maluję paznokcie jak Ątusia śpi :D w przeciwnym razie podejrzewam że Młoda już dawno byłaby zainteresowana nadaniem barwy małym pazurkom :)

    OdpowiedzUsuń