czwartek, 14 marca 2013

Eksplozja radości

 Gdybym nie wspomniała pisemnie o tym, co właśnie rozpamiętuję, moja historia straciłaby prosty, lecz jakże ważny dla mnie fakt. Ilekroć sięgam pamięcią do sytuacji, w trakcie których oznajmialiśmy najbliższym radosną nowinę, wspomnienie właśnie tej - z pozoru zwyczajnej scenki, powoduje u mnie samoistny i niepohamowany  uśmiech na twarzy i radość w sercu.
Napiszę teraz kilka słów o kimś, kto sprawił  (a raczej sprawiła), że krótka rozmowa telefoniczna zamieniła się w coś, co chyba zapamiętam do końca życia. To może z pozoru wydawać się banalne, ale dla mnie znaczyło bardzo wiele.
Gdy ktoś mówi nam coś bardzo ważnego, co wzbudza u niego samego mnóstwo emocji, trudno czasem tak po prostu ''być sobą". Myśli się jak tu nie urazić bliskiej osoby, nie powiedzieć zbyt wiele, a pocieszyć : ''będzie dobrze, zobaczysz''. Trudno momentami zachować się przyzwoicie i pokazać prawdziwą reakcję, Prawdziwe ''ja" w jakiejś podbramkowej sytuacji. Momentami nawet trudno pokazać radość, a szczególnie, kiedy związana jest ze strachem, niepewnością. Czasem staramy się zachowywać jakoś nadzwyczajnie, a istnieje potrzeba bycia ''zwyczajnym''. Moja wspaniała K.- Tobie się to udało. Tak jak ucieszyła się  K., na wieść o tym, że zostanę mamą, nie ucieszył się chyba nikt - oprócz samych sprawców oczywiście;-) No może nikt tego w taki spontaniczny sposób nie pokazał, bo co do uśmiechów, to  na twarzach informowanych gościły prawie zawsze.
Moja droga K., eksplozja radości, która  wytrysnęła z Ciebie, zakłóciła chyba całą linię sieci komórkowej:-) Niczym nieograniczone szczęście, tysiąc wspaniałych słów na minutę...Twoja autentyczna radość, która zaraża wszystkich - do dziś. Pamiętam, że powiedziałam też o problemach, a Ty nie zastanawiając się ani chwili przerwałaś i zapewniłaś, że za chwilę zadzwonisz. Nie minęło pięć minut, oddzwoniłaś, bo już  podpytałaś doświadczone siostry o lek, który dostaję. Dodałaś mi otuchy. Po tej rozmowie jeszcze długą chwilę uśmiechałam się do samej siebie, szepcząc coś do znajdującej się w mym brzuszku Kruszynki. Zawsze jesteś taka, jesteś sobą.
Dziękuję Ci za to z całego serca...

Kilkanaście miesięcy po tym wydarzeniu, rozpoznałam w słuchawce telefonu tę samą radość, eksplozję radości, ale wtedy to Ty zadzwoniłaś i powiedziałaś: 

,, Emilka będzie mieć koleżankę lub kolegę..."

Byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz