czwartek, 18 lipca 2013

W Cyrku

 Jak to zwykle bywa - przy bezdeszczowym dniu - spotkałyśmy się z Sąsiadką ''przy płocie''. Plotki, ploteczki, wymienianie informacji typu: ,, jak Ci śpi?, jak je?, zdrowa? ( Sąsiadka ma Córcię pół roczku starszą od  Emilki). Od słowa, do słowa i wypaliła: Jedziemy do Cyrku? Ja się wybieram z moją W.(...)

Popatrzyłam z zaskoczeniem i nie zastanawiając się dłużej - zgodziłam się. 
Cyrk miał przyjechać do wioski obok, w następnym dniu. Mały, widownia raczej kameralna, bilety sprzedawane na miejscu, w dniu samych występów. Ucieszyłam się, bo Daniel akurat miał wolny dzień od pracy i mogliśmy się wybrać tam  całą rodzinką. 
Wyruszyliśmy. Po drodze przystanęliśmy, by dokładniej przeczytać repertuar, bo akurat naszym oczom dał się zauważyć plakat obwieszczający o przedstawieniu, na które się wybieramy. Ku mojemu zaskoczeniu, występy miała prowadzić para, którą wcześniej można było oglądać w pewnym znanym telewizyjnym show. 
Cyrk malutki, widownia jak na mały cyrk - no całkiem spora! Mnóstwo dzieciaków, biegające małe kózki, popcorn, wata, clown, a pośrodku tego ja z Emilką, która bacznie obserwuje otoczenie, a jej spojrzenie pyta: co to się dzieje, gdzie ty mamuś mnie przywiozłaś? Po chwili spotkałyśmy sąsiadeczki, wybrałyśmy miejsca, a ja zaczęłam się zastanawiać czy Emilka to ''przetrzyma'', czy się nie wystraszy, czy  w ogóle będzie Jej się podobało.
Czy nie zwariowałam ? Miała wtedy 16 miesięcy...
Światła przygasły, zalśniły reflektory, a na scenę wybiegły malutkie pieski, które robiły różne figle - migle i nagle ustawiły się przy mikrofonach, każdy obok siebie, na dwóch łapkach. Zlizywały coś i wydawało się jakby śpiewały piosenkę, którą dało się słyszeć na całą ''salę''. Zaczęliśmy śmiać się do łez, a Emilka...razem z nami!!! Mała była zachwycona! I co najfajniejsze, gdy cała widownia zaczęła klaskać, Ona robiła to samo!!! Byłam przeszczęśliwa! Tak rozpoczęło się trwające niespełna 2h przedstawienie (była tylko jedna przerwa).
Nie mogłam uwierzyć... Emilka była tak wpatrzona w pojawiające się na scenie zwierzątka - nie były to lwy, małpki, czy jakieś - można by rzec -'' światowe stworzonka''. Był to mały cyrk, w którym na scenie królowały pieski, kózki, gołąbki ( uwielbiane przez Emilkę), wytresowane do granic możliwości koty i głównie clowny, żonglerka, pokaz ogni itp... Także jednym zdaniem: ''wieś śpiewa i tańczy''. Emilka cały czas, z wielkim skupieniem, na moich kolankach obserwowała scenę, a ja nie mogłam uwierzyć, że ani na chwilkę nie okazała znudzenia, strachu czy obojętności. Z natury jest raczej bojaźliwą dziewczynką, wszystko musi wcześniej wybadać, do każdego ma dystans. Teraz zaskakuje mnie z każdym dniem, bo robi się coraz bardziej śmiała, odważna. Wcześniej tak nie było, dlatego wizyta w cyrku to coś co wspominam z wielkim zaskoczeniem i radością. 
Było cudownie, czekam na kolejny przyjazd takiego mini Cyrku. Zobaczymy jak będzie tym razem;-)

6 komentarzy:

  1. super.. u nas też był cyrk i żałowałam, że nie wzieliśmy Karolki, a tata namawiał. To ja jakoś zwątpiłam w to, że ona coś skorzysta i pewnie bardzo się myliłam. W zoo byłyśmy już dwa razy, a jej szeroko otwierające się oczka i pisk na widok różnych zwierząt, które znała z książeczek... bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
  2. heh my jakoś nie przepadamy za cyrkiem, ale dla rozwoju Ątusi będziemy chyba musieli się wybrać. u nas w mieście akurat też jest :). ale chyba jeszcze nie teraz :) brawa dla Emilki za dzielną postawę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cyrk? Hmm zastanawiam się, i chyba jednak narazie nie :) cyrk mamy w domu, od 3 dni uczymy się odpieluszkować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cyrk świetna sprawa:) Jak już wiecie sama nie byłam przekonana do takiej formy rozrywki, ale Emilkę naprawdę to zachwyciło. My jeszcze w 'prawdziwym' Zoo nie byliśmy, ale za to ostatnio - przy okazji- odkryliśmy fajną restauracyjkę, gospodarstwo agroturystyczne, gdzie w otoczeniu lasu znajduje się takie 'mini zoo', a w nim kurki, kózki, byczek, gołąbki, rybki itp...Swojskie klimaty:) Ja sama ze wsi,ale u nas takie widoki to za niedługo będą stanowić gatunek wymarły;/
    Aduś - no to rzeczywiście - Wy cyrku nie potrzebujecie:)))) Ja też muszę ponownie wziąć się za rozrachunek z pieluchą:))

    OdpowiedzUsuń
  5. O zmiany na bloga :) super teraz zauważyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu 'doszłam do tego' jak jakieś zdjęcie wstawić na ' główną' i po dzisiejszym wypadzie do Krk, tak mnie jakoś natchnęło na zmiany;-)

    OdpowiedzUsuń